Odsetek wyszczepień w danym kraju, jest pochodną zaufania do systemu. Im bardziej na wschód, tym tego zaufania jest mniej, dlatego jedynym sposobem na zachęcenie uchodźców z Ukrainy do szczepień jest uzależnienie świadczeń socjalnych od zaszczepienia – mówi prof. Ernest Kuchar.
“Utraciliśmy odporność populacyjną przeciwko odrze”
– Skupiska ludzi i gorsze warunki sanitarne zawsze będą sprzyjały roznoszeniu chorób zakaźnych. Fakt, że nie widzimy dotychczas tego problemu, zawdzięczamy jedynie temu, że nie stworzyliśmy obozów dla uchodźców. Wielu z nich przebywa w polskich domach, co jest z tego punktu widzenia bardzo dobrym rozwiązaniem – wskazywał.
– Nie znaczy to jednak, że problemy nie pojawią się za jakiś czas, bo jeśli w Polsce wyszczepialność przeciwko odrze spadła z racji pandemii do ok. 80 proc., a wyszczepialność w Ukrainie jest znacznie niższa niż w Polsce, to wnioski nasuwają się same – podkreślał ekspert.
“Trzeba uzależnić świadczenia socjalne dla uchodźców od zaszczepienia”
– Średnio, uwzględniając obecność uchodźców, mamy obecnie wyszczepialność poniżej odporności populacyjnej, więc jeśli pojawi się odra, rozprzestrzeni się błyskawicznie. Na razie mamy stóg suchego siana. Wystarczy iskra – przekonywał prof. Kuchar.
– Odsetek wyszczepień w danym kraju, jest pochodną zaufania społecznego, w tym zaufania do systemu. Im bardziej na wschód, tym tego zaufania jest mniej, dlatego jedynym sposobem, żeby zachęcić uchodźców z Ukrainy do szczepień, jest uzależnienie pewnych świadczeń socjalnych od zaszczepienia. Chodzi tu o bezpieczeństwo nas wszystkich – argumentował.
Uchylanie się od szczepień. “Problem narasta”
Uczestnicy posiedzenia sejmowej Podkomisji stałej do spraw zdrowia publicznego przypominali, że w ciągu ostatnich pięciu lat liczba uchyleń od szczepień zwiększyła się w Polsce dwukrotnie. Tylko w roku 2020 było ich ponad 50 tys.
Jak mówiła posłanka Marcelina Zawisza, odmowy szczepień są na bardzo wysokim poziomie i ten problem z różnych względów narasta.
– Skutki mogą być opłakane. Od kilku lat Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) trzyma u nas alert z powodu spadającej wyszczepialności przeciwko odrze, za chwilę obudzimy się z problemem z krztuścem. Tymczasem promocja szczepień jest piętą achillesową rządu – oceniła Zawisza.
Promocja szczepień. “Ulotki nie wystarczą”
– Nie może być tak, że największa aktywność Ministerstwa Zdrowia w tym zakresie to listy informacyjne przekazane szkołom i żłobkom oraz ulotki w języku ukraińskim przekazywane na porodówkach. Pytanie, czy nie da się dotrzeć do ludzi z rzetelnymi informacjami bardziej skutecznie, niż w takiej formule, bo kartką na tablicy korkowej w żłobku nie wywalczymy realnej zmiany – wskazywała posłanka.
– Tym bardziej, że mamy do czynienia z tsunami antyszczepionkowych idiotyzmów, często finansowanym z Kremla. Mówimy o poważnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa państwa, na które odpowiedzią nie może być informacja, która dotrze tylko do garstki osób – zaznaczyła.
– Rząd ma możliwości aby nowocześnie realizować akcje z o wiele większym zasięgiem, np. kampania informacyjna dotycząca 500+ wyskakiwała z każdej lodówki. A teraz, bardziej, niż kiedykolwiek, potrzebujemy zmasowanej kampanii proszczepionkowej w języku polskim i ukraińskim. Nie tylko w kierunku COVID-19, ale także w kierunku szczepień obowiązkowych – zauważyła.
Brak szczepień wśród dzieci, to zakażenia wśród dorosłych
– Dzieci to też ludzie, o czym warto pamiętać chociażby w przypadku szczepień przeciwko grypie. Tym bardziej, że to właśnie dzieci są jej rezerwuarem. Jeśli nie zaczniemy ich szczepić, tak jak ma to miejsce w wielu krajach, będziemy mieli wzrost zachorowań wśród dorosłych. Jeśli nie zaczniemy szczepić dzieci przeciwko pneumokokom, efekt będzie ten sam. Dlatego proszę o zaniechanie rozróżnień typu: dzieci i ludzie – apelowała prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowa w dziedzinie pediatrii.
źródło: rynek zdrowia.pl