W czasach przed epidemią koronawirusa miejscowości uzdrowiskowe w kwietniu, maju i czerwcu tętniły życiem. W połowie czerwca po trzech miesiącach zamrożenia działalności – sanatoria wracają do pracy. Powoli wracają też kuracjusze. Testy na koronawirusa przed wyjazdem do sanatoriów wykonało dotychczas 6,6 tys. pacjentów.
Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP w rozmowie z Rynkiem Zdrowia przypomina, że ”zamrażanie’” pracy sanatoriów zaczęło się jeszcze przed 14 marca, kiedy odgórnie zdecydowano o zaprzestaniu działalności uzdrowisk. Znaczna część kuracjuszy przerwała wtedy turnusy. Część była zaledwie po tygodniu pobytu w sanatorium, niektórzy mieli zaledwie kilka dni do ukończenia pobytu. Ze strony placówek od razu pojawiło się pytanie, kto pokryje koszty niewykorzystanych świadczeń i dalszej działalności.
– W przypadku leczenia uzdrowiskowego finansowanego przez NFZ na początku była obawa, że sanatoria zostaną pozostawione same sobie, a szkody jakie uczyni przestój, będą trudne do odrobienia. W rzeczywistości stało się inaczej. Nowelizacja rozporządzenia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z dnia 14 marca pozwoliła pokrywać pełne koszty umów zawartych przez podmioty z Funduszem – mówi prezes Golba.
Były to kwoty ryczałtowe, które Fundusz pokrywał w całości, płacąc za tzw. gotowość.
– To pozwoliło sanatoriom przeczekać ten okres, a nawet przeprowadzić remonty, doposażyć się, przeprowadzić szkolenia załogi np. w systemie zdalnym. W sumie podmioty, które mają kontrakty z NFZ mają niezłą sytuację do startu – wskazuje prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP.
Dodaje, że zdecydowanie gorsza sytuacja jest w tych podmiotach, które mają kontrakty z ZUS i KRUS, bo pozostały one bez finansowania.
– W trudnej sytuacji finansowej są również podmioty komercyjne. Ok. 37 proc. leczenia uzdrowiskowego to leczenie komercyjne, czyli pokrywane z kieszeni kuracjusza, a tych zabrakło z dnia na dzień. Właściciele prywatnych obiektów lecznictwa uzdrowiskowego mogli korzystać tylko z niektórych form pomocy ze strony państwa i tam jest największe spustoszenie – uważa Jan Golba.
Przyznaje, że obecnie gminy uzdrowiskowe powracają do życia, ale jest to proces bardzo powolny.
– W weekendy zaczynają się pojawiać turyści tzw. jednonocni, dwunocni – nie ma dłuższych pobytów. W uzdrowiskach jest 45 tysięcy łóżek, ale łóżek turystycznych jest czterokrotnie więcej i obecnie wszystkie stoją puste. Turystyka, gastronomia, usługi okołoturystyczne – to wszystko powoli raczkuje – wzdycha prezes Golba.
Po co jadę?
Prognozuje, że w związku z wznowieniem działalności uzdrowisk od 15 czerwca osoby, które rozpoczęły turnusy w sanatoriach, najprawdopodobniej będą chciały je dokończyć, ale czy przyjadą pacjenci z nowymi skierowaniami?
– Odpowiedź na to pytanie przyniesie liczba chętnych gotowych wykonać obowiązkowy przed realizacją skierowania na leczenie uzdrowiskowe – test diagnostyczny na koronawirusa. Na razie sanatoria się przygotowując do wznowienia działalności, ponoszą duże koszty związane z dostosowaniem się do wymogów epidemiologicznych – podkreśla prezes Golba.
Jest zdania, że na tym etapie zaostrzeń wiele osób, które w zwykłych okolicznościach już byłoby w miejscowości uzdrowiskowej zadaje sobie pytanie, po co jadę – tylko się przespać, zjeść na stołówce w systemie ostrożnościowym i wyjść na spacer.
– W tej sytuacji epidemiologicznej przewagę mają miejscowości z dobrą infrastrukturą na zewnątrz: ścieżkami rowerowymi, siłowniami na świeżym powietrzu, ogrodami sensorycznymi – jak jest w Muszynie. Dla miejscowości uzdrowiskowych wznowienie działalności uzdrowisk, to zaledwie podłączenie kroplówki, z której kropla po kropli powoli sączy się lekarstwo. Lecznictwo uzdrowiskowe to zaledwie 10-15 proc. działalności gmin uzdrowiskowych, 75 proc. to jest turystyka i działalności okołoturystyczne. Nawet jeśli kuracjusze przyjadą, nie oznacza to, że od razu dobrze zacznie się dziać w uzdrowiskach – podsumowuje Jan Golba.
Małgorzata Koszur, rzecznik prasowy Zachodniopomorskiego OW NFZ wyjaśnia Rynkowi Zdrowia, że pacjentów, którzy chcą skorzystać z wznowionego leczenia uzdrowiskowego i rehabilitacji uzdrowiskowej należy podzielić na kilka grup.
Pierwsza to pacjenci, którzy przed epidemią otrzymali potwierdzone przez NFZ skierowanie z miejscem i terminem leczenia przypadającym na okres od 15 czerwca. Oddział Funduszu wysyła do nich informację z wykazem punktów pobrań materiału biologicznego do wykonania testu.
– Druga grupa to osoby, które w okresie od 14 marca do 14 czerwca miały rozpocząć leczenie. Ponieważ nie skorzystały z niego, mają do 31 lipca br. odesłać skierowanie do NFZ (większość już odesłano), a Fundusz wskaże im nowy termin z uwzględnieniem kolejności pacjenta na liście oczekujących – tłumaczy Małgorzata Koszur.
O terminie kontynuacji turnusu powiadamia uzdrowisko
Trzecia grupa to osoby, które po 15 marca 2020 r. przerwały leczenie uzdrowiskowe albo rehabilitację uzdrowiskową przed upływem 15 dnia przewidzianego programem pobytu. Te osoby mogą kontynuować leczenie na podstawie tego samego skierowania.
– O terminie kontynuacji turnusu powiadamia uzdrowisko, w którym pacjent przebywał. Termin ten nie może być późniejszy niż dzień 30 września 2020 r. Kontynuacja uwzględnia liczbę dni wykorzystanych przez pacjenta przed przerwaniem turnusu. Inaczej mówiąc, turnus będzie krótszy o dni, które pacjent spędził w uzdrowisku, zanim z powodu epidemii koronawirusa przerwał leczenie. O terminie kontynuacji powiadamiany jest także NFZ – informuje rzecznik ZOW NFZ.
Podkreśla, że testy w kierunku koronawirusa muszą zrobić wszyscy, którzy mają jechać do uzdrowiska w ramach NFZ, ale…
– Test należy wykonać nie wcześniej niż 6 dni przed terminem rozpoczęcia leczenia uzdrowiskowego albo rehabilitacji uzdrowiskowej. Warunkiem wyjazdu do uzdrowiska jest wynik ujemny testu, czyli brak zakażenia – mówi Magłorzata Koszur.
Zaznacza, że o wyniku testu poinformuje pacjenta uzdrowisko, ponieważ to ono zleca wykonanie testu i otrzymuje jego wynik. Pacjent powinien się skontaktować z uzdrowiskiem, do którego ma wyjechać i zostawić swój numer telefonu. Sanatorium poinformuje go o wyniku testu nie później niż 48 godzin przed planowanym rozpoczęciem leczenia.
Rzecznik Zachodniopomorskiego OW NFZ podaje też, że czas oczekiwania na leczenie uzdrowiskowe jest zróżnicowany.
– Wyjazdy dzieci realizowane są na bieżąco. Na szpital uzdrowiskowy czeka się do 6 miesięcy, na rehabilitację uzdrowiskową do 16 miesięcy. Na wyjazd do sanatorium minimum oczekiwania to 18 miesięcy, ale faktyczny czas będziemy znać pod koniec września – wtedy minie czas realizacji turnusów kontynuowanych – podsumowuje Małgorzata Koszur.
6,6 tysięcy testów, 17 wyników pozytywnych
W kilku oddziałach Funduszu poinformowano nas o pojedynczych rezygnacjach z wyjazdu do sanatorium. Za niektórymi na pewno stała obawa przez koronawirusem. Beata Szczepanek, rzecznik prasowy Świętokrzyskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ, gdzie średni czas oczekiwania na realizację leczenia uzdrowiskowego wynosi ok. 2 lata, wskazuje, że uzasadniona rezygnacja z leczenia uzdrowiskowego może być podyktowana względami medycznymi i poparta zaświadczeniem lekarskim – wówczas pacjent ma przesunięty termin leczenia.
– Natomiast obawa przed zakażeniem – wszyscy kuracjusze przed wyjazdem muszą wykonać testy i zakwalifikowane zostają tylko osoby z wynikiem negatywnym – takim uzasadnieniem nie jest – wskazuje Rynkowi Zdrowia Beata Szczepanek.
W oddziałach Fundusz podkreślają, że papierkiem lakmusowym zainteresowania zrealizowaniem skierowania na leczenie uzdrowiskowe będzie liczba pacjentów, którzy zgłoszą się na wykonanie testów na koronawirusem przed wyjazdem.
25 czerwca Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu zdrowia na konferencji prasowej podał, że przebadano już 6,6 tysięcy osób wybierających się do uzdrowisk. Co ciekawe, wynik pozytywny odnotowano jedynie w przypadku 17 próbek. Status skierowania na leczenie uzdrowiskowe można sprawdzić na stronie: skierowania.nfz.gov.pl. Fundusz przygotował też odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania na ten temat: Wyjazd do sanatorium
Gotowi na kuracjuszy
Spytaliśmy Uzdrowisko Nałęczów, jak wygląda ich reaktywacja. Jak wyjaśnia Rynkowi Zdrowia Marta Hawrylak z działu marketingu Uzdrowiska Polskie SA, przed epidemią Zakład Leczniczy Uzdrowisko Nałęczów gościło stale ok. 700 kuracjuszy.
– Po miesiącach wstrzymanej działalności, z ulgą przyjęliśmy wiadomość o możliwości wznowienia usług rehabilitacyjnych. Uzdrowisko Nałęczów jest w pełni przygotowane na przyjęcie pacjentów – informuje.
Podaje, że w szpitalu i obiektach sanatoryjnych stosowane są niezbędne środki bezpieczeństwa.
– Miejsca ogólnodostępne są regularnie dezynfekowane, personel wyposażony jest w środki do dezynfekcji i ochrony osobistej (rękawiczki jednorazowe, maseczki), płyny dezynfekujące dostępne są również dla osób przebywających w obiektach. Wszystkie pokoje po wyjeździe pacjentów są blokowane na czas tzw. naszej wewnętrznej kwarantanny, która warunkowana jest użytymi środkami dezynfekującymi – wylicza Marta Hawrylak.
Pracownicy uzdrowiska zostali przeszkoleni w zakresie postępowania w przypadku podejrzenia u pacjenta zakażenia koronawirusem. Pacjent jest kierowany do pokoju izolacyjnego, a personel niezwłocznie kontaktuje się ze służbami sanitarnymi. Co istotne, pacjenci komercyjni do szpitala są przyjmowani również po wykonaniu testu diagnostycznego na obecność koronawirusa i jego negatywnym wyniku. Przeprowadzana jest także ankieta oceniająca ryzyko zakażenia pacjenta koronawirusem.
źródło: rynekzdrowia.pl