Rządzący zapowiadają, że nie chcą żadnych szczególnych przywilejów dla osób zaszczepionych, ale ich status będzie inny niż osób, które nie przyjęły szczepionki. Jak zatem opisać regulacje różnicujące taki status, by nikogo nie dyskryminować?
Zaczęło się od mocnego uderzenia. Jeszcze na początku stycznia br. minister Adam Niedzielski w wywiadzie dla Wprost informował, że resort rozważa ograniczenie dostępu do usług publicznych dla niezaszczepionych, „np. tylko zaszczepieni będą mieć uproszczony dostęp do pewnych świadczeń medycznych”. Nie dotyczyłoby to jednak nagłych i krytycznych sytuacji.
Już kilka dni później narracja rządu zaczęła się zmieniać i szef KPRM Michał Dworczyk stwierdził, że „nie chodzi o żadne przywileje, tylko o status osoby zaszczepionej”, który trzeba w najbliższych dniach uregulować rozporządzeniem Rady Ministrów.
Bez testów i kwarantanny
W zasadzie zniesienie pewnych obostrzeń wobec osób zaszczepionych nastąpiło już w rozporządzeniu rządu ws. ustanowienia ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii z 21 grudnia 2020 r. ustalającym zasady obowiązujące od 28 grudnia do 17 stycznia, przedłużone następnie do 31 stycznia. Ponadto status osoby zaszczepionej został wprowadzony w Narodowym Programie Szczepień w grudniu 2020 r., ale jest to uchwała Rady Ministrów obowiązująca jedynie administrację.
Co zatem znajdzie się w planowanym rozporządzeniu dot. statusu osoby zaszczepionej? Zgodnie z informacją uzyskaną od Ministerstwa Zdrowia osoby zaszczepione:
- będą mogły bez dodatkowych testów korzystać z usług zdrowotnych w publicznej służbie zdrowia
- nie będą uwzględniane w limitach dotyczących spotkań towarzyskich
- nie będą także odbywały kwarantanny w wypadku kontaktu z osobą zakażoną koronawirusem
Prawdopodobne obejmie to także, jak w rozporządzeniu z 21 grudnia 2020 r., zniesienie obowiązku kwarantanny po przekroczeniu granicy państwowej oraz wykonania testów przy przyjęciu do domu pomocy społecznej.
Uprawnienia, kody, paszporty
Na razie tyle zapowiedzi o korzyściach dla zaszczepionych, ale, jak podało ministerstwo, „rząd po zatwierdzeniu charakterystyk produktów leczniczych szczepionek we współpracy z Radą Medyczną rozważy możliwość wprowadzenia kolejnych rozwiązań zwalniających z zasad bezpieczeństwa dla osób zaszczepionych i opublikuje je w formie rozporządzenia”.
Osoby zaszczepione będą więc mogły skorzystać z pewnego złagodzenia obowiązujących zakazów i nakazów, ale z całą pewnością będą musiały potwierdzić do tego prawo. W jaki sposób? Ministerstwo Zdrowia odpowiada, że:
- na prośbę pacjenta przekazywany jest przez punkt szczepień wydruk potwierdzający szczepienie (po pierwszej i drugiej dawce)
- w lutym udostępniona zostanie usługa pozwalająca na przekazanie informacji potwierdzającej zaszczepienie w postaci kodu QR w aplikacji mobilnej mojeIKP oraz mObywatel. Po odczytaniu aplikacją (skanującą dane z wydruku lub z kodu QR) osoba weryfikująca będzie mogła potwierdzić status szczepienia
– To będzie tzw. „paszport osoby zaszczepionej” potwierdzający, że osoba została zaszczepiona i może korzystać z uprawnień, które jej przysługują – wyjaśniała w połowie stycznia br. wiceminister zdrowia Anna Goławska, odpowiadająca za cyfryzację w resorcie.
Równy dostęp do świadczeń
Jak zaznacza Krzysztof Łanda, prezes MedInvest Scanner, wiceminister zdrowia w latach 2015-2017, choćby nawet rząd nie chciał to i tak dojdzie do zróżnicowania zaszczepionych i niezaszczepionych. Po prostu jest taka potrzeba społeczna, żeby pewne restrykcje nie dotyczyły osób po zaszczepieniu. Jego zdaniem rząd faktycznie powinien wprowadzić takie regulacje różnicujące status.
Ale – jak dodaje – czym innym są procedury medyczne czy usługi i świadczenia zdrowotne, tak jak są zdefiniowane w ustawie o świadczeniach zdrowotnych, a czym innym usługi takie jak gastronomiczne, komunikacyjne, czy rozrywka, czy jakiekolwiek inne – to jest zupełnie inna kwestia.
– W konstytucji jest wyraźnie napisane, że obowiązkiem rządu a prawem obywateli jest równy dostęp do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Koniec, kropka – podkreśla Łanda, komentując pomysły dotyczące zróżnicowania dostępu do świadczeń medycznych.
– Jeżeli minister chce wprowadzić rozróżnienie między osobami, które są zaszczepione, a które nie są zaszczepione w ochronie zdrowia, to powinien najpierw zmienić konstytucję, co nie będzie łatwe – dodaje były wiceminister.
Generalnie, w tym zakresie absolutnie powinniśmy zachować równy dostęp do świadczeń gwarantowanych.
– Oczywiście pewne rozróżnienie statusu zaszczepionych i niezaszczepionych na pewno będzie wprowadzone w każdym państwie i zresztą słusznie, ale nie powinno to dotyczyć świadczeń zdrowotnych, ale raczej usług społecznych, swobody poruszania itd. – tutaj nie widzę żadnego problemu, ale konieczność – podsumowuje prezes Krzysztof Łanda.
Możliwe uprzywilejowanie, ale nie dyskryminacja
– Wyjdźmy od tego, że szczepienia nie są obowiązkowe. W związku z tym nie można wymagać od obywatela, żeby był zaszczepiony zanim np. uzyska jakieś świadczenie, które jest finansowane ze środków publicznych. Nie można uzależniać np. przyjęcia do szpitala od wymogu szczepienia – mówi z kolei Jolanta Budzowska z kancelarii ”Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni”.
Nawet przyjęte zwykle szczepienie przeciw WZW typu B przed zabiegiem czy poważniejszą operacją nie jest obowiązkowe, ale zalecane. Ale gdy się nie zaszczepimy, w praktyce przyjmujemy na siebie ewentualne ryzyko zakażenia.
– Natomiast moim zdaniem pewne rozwiązania faworyzujące pacjentów ze szczepieniem są dopuszczalne. To może być uzasadnione profilaktyką przed chorobami epidemiologicznymi, która jest konstytucyjnym obowiązkiem władz publicznych. Dlatego uważam, że takie uprzywilejowanie jest możliwe i nie narusza zasady równości – ocenia radca prawny Jolanta Budzowska.
Jak podkreśla mecenas, diabeł będzie tkwił w szczegółach. – Np. wymaganie kwarantanny od osoby zaszczepionej byłoby irracjonalne. Z drugiej strony państwo musi dbać o kwestie epidemiologiczne i wobec niezaszczepionych ma obowiązek wprowadzenia kwarantanny. Więc nie widzę dyskryminacji w takich przypadkach.
Jej zdaniem to by się mieściło w ramach balansu między równym traktowaniem i zakazem dyskryminacji a obowiązkiem władz publicznych dbania o profilaktykę chorób zakaźnych. Nie możemy popadać w skrajności, ale kierować się zdrowym rozsądkiem.
– Problemem jest to, że możliwość zaszczepienia się niestety jest ograniczona, bo jeśli np. moja kolejka przypadnie w 2022 roku, to stawianie mnie w gorszej pozycji z kimś kto np. należy do grupy zero byłoby nie fair, bo ja nie mam takiej możliwości, żeby się zaszczepić. Ale jeżeli mielibyśmy alternatywę do szczepień, czyli np. możliwość wykazania się negatywnym wynikiem testu, to według mnie byłoby to w porządku – mówi Jolanta Budzowska.
Natomiast sytuacja, kiedy „tylko zaszczepieni mieliby uproszczony dostęp do pewnych świadczeń medycznych”, ewidentnie zdaniem ekspertki naruszałaby zasadę równości – Takie rozwiązanie można by rozważać, ale i tak w bardzo ograniczonym zakresie, jak już szczepionki będą powszechnie dostępne – podkreśla.
Tylko zdroworozsądkowe preferencje
Również przedstawiciel Rzecznika Praw Pacjenta zaznacza, że nie może być mowy o żadnej dyskryminacji w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej.
– Złagodzenie wymogów dotyczy przede wszystkim sytuacji, kiedy od pacjenta jest wymagane wykonanie testu na obecność wirusa SARS-CoV-2 (np. przed przyjęciem do zakładu opiekuńczo-leczniczego, hospicjum stacjonarnego, oddziału medycyny paliatywnej, domu pomocy społecznej), ten obowiązek jest zniesiony wobec osób zaszczepionych – mówi nam Jakub Gołąb, dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego i Komunikacji w Biurze RPP.
Dodaje od razu: – Nie oznacza to jednak, że pozostali pacjenci nie mają dostępu do świadczeń. Muszą oni jednak w określonych sytuacjach wykonać test na obecność wirusa, który jest finansowany ze środków publicznych – mówi nam Jakub Gołąb, dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego i Komunikacji w Biurze RPP.
Jolanta Budzowska przypomina także kwestię wprowadzenia przez niektóre samorządy dodatkowych punktów za szczepienia dzieci przy rekrutacji do żłobków czy przedszkoli.
– Zostało to ostatecznie uznane przez sądy administracyjne za dopuszczalne, dlatego, że są to szczepienia obowiązkowe – takie było uzasadnienie. – Czyli jeżeli obywatel ma pewien obowiązek wobec państwa, to państwo z jednej strony może wymagać wywiązania się z tych obowiązków, a z drugiej wyróżniać czy nagradzać tych, którzy je wypełniają. Ale obecnie mamy do czynienia z inną sytuacją, ponieważ i nie ma obowiązku, i zdecydowana większość obywateli nie ma nawet możliwości, żeby się zaszczepić – opisuje mecenas.
Jak podsumowuje Jolanta Budzowska, dopóki preferencje w stosunku do osób zaszczepionych dotyczą rzeczy zdroworozsądkowych, czyli np. braku kwarantanny, i nie jest tak, że np. bez szczepienia pacjent nie zostanie przyjęty na planowy zabieg operacyjny, jest to akceptowalne.
– Gorzej gdyby np. przyjęcie do szpitala było uzależnione od zaszczepienia przeciw COVID-19. Wtedy byłoby to naruszenie zasady równości i zachowanie dyskryminacyjne – dodaje.
Do rządu docierają jednak powyższe argumenty, o czym zdają się świadczyć słowa szefa KPRM Michała Dworczyka z 5 stycznia br., że „nadmierne różnicowanie statusu osób, które są zaszczepione i tych, które jeszcze nie przyjęły szczepionki, zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy ograniczoną możliwość dostępu do szczepień nie byłoby dobrym rozwiązaniem”.
Nie mówimy więc o nadmiernych przywilejach, ale na pewno o jakimś zróżnicowaniu statusu osób zaszczepionych i niezaszczepionych. Czy na pewno zdroworozsądkowym i dobrze zbalansowanym, nie naruszającym zasady równości i zakazu dyskryminacji?
źródło: rynekzdrowia.pl