Wskaźnik śmiertelności powyżej 500 osób na dobę świadczy o tym, że mamy złą opiekę nad pacjentami. Chorzy umierają w szpitalach a zgony te, to m.in. efekt braku kadr na oddziałach – mówi Krystyna Ptok.
Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, Krystyna Ptok odniosła się na antenie TVN24 do słów prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Prezydent po spotkaniu z Radą Gabinetową powiedział, że Polacy mogą czuć się bezpieczni, gdyż jest wystarczająca liczba łóżek i respiratorów.
Ptok podkreśliła, że to przykre, że prezydent nie rozumie, że to nie łóżka i nie respiratory leczą pacjentów. – Pandemia pokazała społeczeństwu, że podstawą systemu ochrony zdrowia są kadry medyczne. Można wstawić tysiące łóżek, tysiące respiratorów, ale jak nie będzie personelu medycznego, to niestety osiągniemy fatalny wynik, porównywalny do tego jaki był w środę. Wówczas znaleźliśmy się na pierwszym miejscu na świecie, jeśli chodzi o liczbę zgonów. To po prostu porażające – przyznała.
Personel upadł na kolana
Dodała: Zaniedbania są wieloletnie, ale ten rząd nie robi nic, żeby poprawić sytuację mojej grupy zawodowej. Od 2019 roku mamy podpisany przez premiera tego rządu dokument dotyczący polityki na rzecz rozwoju pielęgniarstwa i położnictwa. Realizacja tej polityki poległa. Tak źle, jak jest teraz, jeszcze nie było. Personel medyczny, w związku z pandemią, jest już prawie na kolanach.
– Dobrym doniesieniem jest niedzielna informacja, o nieco mniejszej liczbie pacjentów, ale wskaźniki śmiertelności powyżej 500 osób na dobę świadczą o tym, że mamy zła opiekę nad pacjentami w szpitalach w Polsce. Ci pacjenci umierają w szpitalach na Covid – nigdzie więcej – wyjaśniła.
– Te zgony to m.in. efekt braku kadr na oddziałach. Potrzebni są przede wszystkim lekarze do leczenia pacjentów i pielęgniarki, które obejmują swoim wzrokiem grupy chorych, po to by reagować na ich pogarszający się stan zdrowia. Te reakcje muszą być natychmiastowe, a w tej chwili, w szpitalu zastępczym, mamy na 200 łóżek jedną pielęgniarkę. W Niemczech na taką liczbę chorych będą pracowały dwie pielęgniarki. Proszę powiedzieć, które będą w stanie bardziej ogarnąć tę grupę chorych. Czy ta jedna pielęgniarka, czy te dwie? – pytała.
Młodzi lekarze i pielęgniarki wyjadą z kraju
Ekspertka zwróciła uwagę, że jedna rzecz to stale pogarszające się warunki pracy. – Chodzi przede wszystkim o tę zmniejszającą się liczbę kadry medycznej, co powoduje, coraz cięższe warunki pracy. Na to nakładają się złe wynagrodzenia. Proszę mi wierzyć, że osoby, które kończą studia medyczne, młodzi lekarze i pielęgniarki z dobrą znajomością języka angielskiego będą wyjeżdżać za granicę. Jeśli ten rząd myśli, że pozyska kadry medyczne spoza UE to już dziś mówię, że się myli. Lekarze i pielęgniarki spoza Unii też znają język angielski i zamiast Polski wybiorą inne kraje. Dlatego musimy pilnie poprawić warunki pracy i budować politykę kadrową w ochronie zdrowia – podkreślała.
Dodała: Dziś mamy mało pielęgniarek, mało lekarzy, niską składkę na ubezpieczenie zdrowotne, która wynosi 9,5 proc. od wynagrodzenia, niski produkt krajowy brutto. Rządzący myślą, że tę opiekę zdrowotną można zrobić za słabe pieniądze. Nic bardziej mylnego. Luka pokoleniowa jest tak wielka, że można już mówić nie u dziurze, ale o leju po bombie.
– W tym roku odeszło na emeryturę 10 tys. 400 pielęgniarek. Studia skończyło ponad 5 tys., ale do systemu weszło tylko 3 tys. To niecała jedna trzecia tego, ile pielęgniarek odeszło. Jeśli nic się nie zmieni to w 2027 r. w mojej grupie zawodowej średnia wieku będzie wynosić 57 lat – mówiła.
Chcemy zadbać o chorych ale rząd nam w tym nie pomaga
W tej sytuacji, nie widzimy innego rozwiązania, jak strajk. – Próbowaliśmy na poziomie MZ i premiera kraju ustalić właściwe kierunki rozwoju pielęgniarstwa w Polsce, po to by zapewnić polskim obywatelom bezpieczne leczenia, opiekę w szpitalu. Nie udało się, dlatego wystąpiliśmy ze sporami zbiorowymi do pracodawców. W tej chwili przechodzimy do mediacji, ale nie mamy złudzeń, jeśli nie potrafiliśmy z premierem i MZ dojść do porozumienia, to zapewne nie dojdziemy też z pracodawcami. Finał tych nieudanych sporów zbiorowych jest taki, że pracownicy po referendum mają prawo do powstrzymywania się od pracy – wyjaśniła.
Zaznaczyła, że dziś minister zdrowia w polityce dotyczącej wynagrodzeń idzie w tym samym kierunku, w którym szedł dotychczas. Nowelizując ustawę o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, zamierza doprowadzić do tego, że osoba po liceum ogólnokształcącym będzie zrównana płacą z pielęgniarką wchodzącą do systemu. – W tej sytuacji nie ma mowy o zachęceniu ludzi do zawodu. Ta polityka ministra zdrowia jest dla mnie niezrozumiała. Nie widzimy innego rozwiązania, jak dwugodzinny strajk ostrzegawczy – mówiła Krystyna Ptok.
Dodała: Jedyną szansą na uniknięcie tego jest zaproszenie władz związku na spotkanie z ministrem zdrowia. Jeśli minister przedstawi nam jaki ma plan, w zakresie zakopania, nie dziury już, a leja jak po bombie, jeżeli chodzi o pielęgniarki w ochronie zdrowia, to może do strajku nie dojdzie. – Szczerze mówiąc nie wiem, jak my tę ochronę zdrowia chcemy prowadzić po pandemii. Mamy ogromną kolejkę ludzi czekających na przyjęcie do szpitali na wykonanie zabiegów operacyjnych. W tej chili operujemy tylko ludzi, których życie jest zagrożone. Jak sobie z tym poradzimy nie mam pojęcia – podsumowuje.
źródło: rynekzdrowia.pl