Zakończona ugodą mediacja jest lepsza niż długotrwały proces sądowy. Zgadzają się z tym właściwie wszyscy. Dlaczego zatem tak rzadko korzysta się z tej formy rozwiązywania sporów między pacjentami a lekarzami i placówkami medycznymi? Zastanawiali się nad tym uczestnicy konferencji zorganizowanej w styczniu w Krakowie przez samorządy zawodowe lekarzy i adwokatów.

Jednym z konkretnych efektów dialogu prowadzonego przez oba środowiska stał się zapis w przyjętym 31 stycznia stanowisku Naczelnej Rady Lekarskiej w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw. Samorząd lekarski uznał w stanowisku, że konieczna jest zmiana przepisu art. 113 oraz art. 63 ustawy o izbach lekarskich „w zakresie dotyczącym wprowadzenia regulacji przewidującej umorzenie postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej w sytuacji postępowania mediacyjnego zakończonego ugodą oraz umożliwiającym prowadzenie postępowania mediacyjnego jeszcze przed postawieniem zarzutów przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej.”

Konieczna zmiana w przepisach

– Chodzi o to, żeby mediacje można było wdrożyć już w pierwszym etapie postępowania przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej. Żeby nie przeprowadzać całego postępowania dowodowego, bo ono oddala lekarza od pacjenta. Strony okopują się wtedy na swoich stanowiskach i nie ma już możliwości porozumienia, wzajemnego zrozumienia intencji – tłumaczył Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Grzegorz Wrona (jeden z inicjatorów konferencji; ze strony adwokatury była nim prezes Centrum Mediacyjnego przy Naczelnej Radzie Adwokackiej adw. Agnieszka Zemke-Górecka).

– W mediacji nie chodzi o karanie lekarza, tylko o to, żeby osoba, która ma do niego pretensje uzyskała satysfakcję. To ta osoba określa, jaka to będzie satysfakcja – powiedział w rozmowie z Rynkiem Zdrowia.

Wyjaśnił, że teraz, w przypadku zakończenia postępowania mediacyjnego ugodą, przepisy ustawy o izbach lekarskich nie pozwalają rzecznikowi odpowiedzialności zawodowej umorzyć postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej, co podważa celowość prowadzonego (i zakończonego ugodą) postępowania mediacyjnego. – Konieczne jest uwzględnienie w przepisach sytuacji, że gdy dochodzi do podpisania ugody, to rzecznik i sąd mają podstawę prawną do umorzenia postępowania – dodał Grzegorz Wrona i podkreślił, że ten postulat został jednomyślnie przyjęty przez NRL 31 stycznia.

Następnym krokiem samorządu lekarskiego będzie wystąpienie do sejmowej komisji zdrowia, żeby jej posłowie zgłosili poprawkę i naprawili projekt ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty – tłumaczył po obradach NRL Grzegorz Wrona.

W wielu wypowiedziach, które padły podczas konferencji „Mediacja w medycynie” pojawiały się propozycje zmian, dzięki którym postępowań mediacyjnych w sprawach z zakresu odpowiedzialności zawodowej lekarzy i lekarzy dentystów byłoby więcej niż dotychczas. Wskazywano, że potrzebne są nie tylko zmiany w przepisach (zwłaszcza art. 113 ustawy o izbach lekarskich), ale również szersza edukacja w środowiskach: lekarskim, prawniczym i pacjenckim.

Oczywiście, nawet najbardziej precyzyjne poprawki w przepisach nie spowodują, że mediacja stanie się od razu najbardziej powszechną formą rozwiązywanie sporów. Są inne prawnie uznane formy dochodzenia racji. Na razie mediacja nie cieszy się dużą popularnością, i to nie tylko w obszarze zdrowia.

Mediacja prawie nieznana

Mówił o tym podczas krakowskiej konferencji m.in. Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec, powołując się na statystyki sądów powszechnych. – Obecnie jest w toku 4 miliony spraw sądowych. Tymczasem liczba postępowań mediacyjnych w sądach rejonowych to 2 tys. W sądach okręgowych jest trochę lepiej – 2,5 tys. postępowań mediacyjnych.

Wśród przyczyn małego zainteresowania mediacją wymienił niewielką wiedzę społeczeństwa o możliwościach korzystania z mediacji. – Organy państwa powinny przekazywać informacje na ten temat – apelował.

– Zaplecze mediacyjnie istnieje. Na przykład na listę Sądu Okręgowego w Warszawie wpisanych jest 69 ośrodków mediacyjnych. W Warszawie jest 507 stałych mediatorów – dodał.

Bartłomiej Chmielowiec zaznaczył, że samodzielnie RPO nie może zajmować się mediacjami, bo nie jest ustawowo do tego powołany (tworzyć ośrodki mediacyjne i prowadzić listy stałych mediatorów mogą organizacje społeczne i zawodowe – red.). – Zastanawiamy się w biurze RPP, czy moglibyśmy włączyć się w działalność mediacyjną. Moglibyśmy na przykład wskazywać na możliwość mediacji, być pośrednikiem między pacjentem a podmiotem leczniczym czy lekarzem – kontynuował.

– Gdybyśmy się zdecydowali na uczestnictwo w mediacji, np. jako partnerzy adwokatury, to nam zależałoby na tym, żeby mediatorami były osoby o wysokiej pozycji, budzące zaufanie. Nie może być zastrzeżeń do jakości mediacji – podkreślił i dodał, że według kodeksu postępowania cywilnego mediatorem może być osoba fizyczna mająca pełną zdolność do czynności prawnych, korzystająca w pełni z praw publicznych. Tymczasem sami mediatorzy krytykują brak szczegółowych standardów kwalifikujących do pełnienia funkcji mediatora.

– Do nas wpływa ponad 70 tys. sygnałów, głównie telefonicznych, więc pole mediacji jest. Obszary, gdzie doszło do naruszenia praw pacjenta dotyczą najczęściej lecznictwa szpitalnego. Są to: SOR-y, oddziały ginekologiczno-położnicze, traumatologia, chirurgia, neurologia – stwierdził. Zaznaczył, że bez zgody pacjenta ugody zawrzeć nie można.

– Istnieje także opór ze strony podmiotów leczniczych i ubezpieczycieli, szczególnie wtedy, kiedy kierujemy wezwanie do zapłaty i wskazujemy jednocześnie, że jesteśmy otwarci na rozmowy i zawarcie ugody – kontynuował Bartłomiej Chmielowiec.

Niedoceniane korzyści

Przewodnicząca Naczelnej Komisji Rewizyjnej NIL Jolanta Orłowska-Heitzman w wystąpieniu zatytułowanym „Mediacje – niechciany czy nieznany sposób rozwiązywania sporów – podmiot leczniczy-pacjent” zwróciła uwagę na dobrowolność, bezstronność, neutralność i poufność jako na przymioty, które przemawiają za upowszechnieniem mediacji.

– Mediacja pozwala uczestnikom postępowania szczegółowo określić kwestie sporne, zmniejszyć bariery komunikacyjne, opracować propozycje rozwiązań, zawrzeć ugodę na takich zasadach, które byłyby niemożliwe lub trudne do osiągniecie w trakcie innych postępowań. W przypadku mediacji nie ma postępowania dowodowego, nie potrzeba biegłych, nie ma rozbieżności w orzecznictwie, nie ma przewlekłości postępowania – w sumie same korzyści – podsumowała. – Wszystko zależy od nas: lekarzy, prawników, instytucji, towarzystw ubezpieczeniowych, mediatorów.

Z kolei dr n. pr. Katarzyna Golusińska podkreśliła, że umowa wypracowana podczas mediacji może zawierać wiążące dla stron ustalenia, które nie mogłyby znaleźć się w wyroku, np. zobowiązanie poszkodowanego do zachowania poufności i tajemnicy w zakresie zawartej ugody czy uzyskanej kwoty. – Zawarcie ugody w wyniku mediacji w toku trwającego postępowania sądowego prowadzi do jej zatwierdzenia i kończy postępowanie sądowe – stwierdziła adwokat.

Jak wskazywała, strony mediacji mają równe prawa, a wszystko co powiedzą w czasie posiedzenia mediacyjnego jest poufne nawet dla sądu. Pozytywny wynik mediacji, którym jest ugoda, kończy sprawę sądową.

Jedną z najważniejszych korzyści mediacji jest możliwość bardzo szybkiego uregulowania sporu oraz dużo niższe koszty tego postępowania w porównaniu do procesu sądowego, na ogół bardziej kosztownego i bardziej przewlekłego. Mimo to popularność mediacji pozostawia wiele do życzenia.

źródło: rynekzdrowia.pl