Czy amantadyna okaże się pomocna w leczeniu COVID-19? Wyjaśnią to badania kliniczne, które właśnie ruszyły. Część lekarzy jest sceptyczna wobec stosowania tego leku poza wskazaniami.

W pierwszym etapie badań weźmie udział siedem ośrodków w Polsce. W perspektywie dołączy jest jeszcze ósma placówka. Liderem projektu jest Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie na czele z prof. dr. hab. n. med. Konradem Rejdakiem, kierownikiem Kliniki Neurologii SPSK nr 4.

Zlecenie ministra

– Będziemy obserwowali około 200 chorych przez okres dwóch tygodni w celu oceny progresji choroby, która została potwierdzona w ciągu 72 godzin. Chorzy będą pod standardową opieką, tyle że z dołączeniem zaślepionego leku w celu weryfikacji czy może działać ochronnie – mówi Rynkowi Zdrowia prof. Konrad Rejdak.

Pierwsze wnioski będzie można zatem wyciągać już po dwóch tygodniach? Tak, ale pod warunkiem włączenia wystarczającej liczby pacjentów. – Z racji intensywności infekcji liczymy na zainteresowanie chorych, którzy jednak masowo zgłaszają się do różnych placówek medycznych – wskazuje prof. Rejdak.

Badania dotyczące zastosowanie amantadyny w zapobieganiu progresji i leczeniu objawów COVID-19 sfinansowała Agencja Badań Medycznych w odpowiedzi na zlecenie ministra zdrowia Adama Niedzielskiego.

– Jako Agencja Badań Medycznych powinniśmy dostarczyć Polakom obiektywnej wiedzy, w celu zakończenia dyskusji na temat słuszności stosowania amantadyny w przebiegu COVID-19 w oparciu o twarde dowody naukowe. O to właśnie poprosił nas minister Niedzielski. Badanie, które uruchamiamy w ciągu kilku tygodni da nam odpowiedź, czy amantadyna rzeczywiście działa – podkreślał prezes Agencji Badań Medycznych dr n. med. Radosław Sierpiński.

Pomaga czy szkodzi?

Amantadyna bowiem do 2009 r. była używana w profilaktyce i leczeniu wirusowej grypy typu A, a obecnie jest stosowana jako lek neurologiczny podawany pacjentom z chorobą Parkinsona, stwardnieniem rozsianym i innymi schorzeniami.

O tym, że może być pomocna w leczeniu pacjentów zarażonych wirusem SARS-CoV-2, jako pierwszy zaczął głośno mówić dr Włodzimierz Bodnar, pulmunolog z Przemyśla, który stosował ten lek od lat przy leczeniu chorób płuc. Niespełna rok temu zaczął przepisywać amantadynę w leczeniu koronawirusa. Jego zdaniem rezultaty są dobre.

Jak odebrali to niektórzy specjaliści? – Chętnie skorzystam z amantadyny, będę pierwszym, który skorzysta, jeżeli lek ten zostanie zarejestrowany przez Europejską Agencję Leków. Do tego potrzebne są badania kliniczne, z wnioskiem musi wystąpić producent tego leku. Stosowanie leku poza wskazaniem, jeżeli nie jest objęte eksperymentem medycznym, na który musi wyrazić zgodę pisemną przynajmniej pacjent, jest przestępstwem – ocenił dość ostro w Polsat News prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

– Dr Bodnar już osiem miesięcy temu opowiadał już o pacjentach, którym pomógł. […] W obecnych warunkach podzielenie się tą wiedzą oznacza opublikowanie wyników. Jeżeli ich się nie publikuje to znaczy, że albo się nie ma wystarczających, przekonujących dowodów na to, że dany lek jest skuteczny albo po prostu nie ma woli, żeby tego dokonać i są jakieś inne przyczyny, dla których wygodnie jest nie opublikować ich – przekonywał Flisiak.

Trzeba przejść procedurę

Z kolei minister zdrowia Adam Niedzielski pytany w radiu RMF FM, przypomniał, że ten środek jest dopuszczony do obrotu, ale wskazania do jego stosowania dotyczą innych chorób.

– Rzeczywiście pojawił się taki wątek, że ten środek może być wykorzystany w leczeniu covidu. Kilku lekarzy, nie wiem w jakim trybie, bo to wymaga zgody komisji bioetycznej, żeby robić eksperymenty, stosowali lek w innych zakresach – stwierdził Niedzielski.

Zadeklarował, że jest otwarty na nowinki, “tylko że te nowinki dotyczą bezpieczeństwa i zdrowia człowieka, więc muszą przejść pewną procedurę”.

– Stworzyliśmy taki projekt medyczny razem z prezesem Radosławem Sierpińskim z Agencji Badan Medycznych. Prof. Rejdak z Lublina koordynuje te prace badawcze. Badania trwają, zobaczymy, co z nich wyjdzie, to musi być porównane z efektem placebo, musi być bardzo dokładnie opisane, wtedy to wskazanie jak najbardziej jest możliwe – powiedział szef MZ.

Ważna wczesna interwencja

Co było punktem wyjścia, który popchnął do działania i uruchomienia badań klinicznych w przypadku prof. Rejdaka?

– Najbardziej frustrującym wnioskiem z obserwacji pandemii jest to, że jak pacjent dotrze do zaawansowanej fazy choroby możliwości terapeutyczne i szanse ratunku niestety maleją – wskazuje kierownik Kliniki Neurologii SPSK nr 4 w Lublinie.

Dlatego, przekonuje ekspert, tak ważna jest wczesna interwencja, która ma szansę zahamować progresję choroby w tym niekorzystnym kierunku, a więc niewydolności oddechowej i ciężkich powikłań narządowych. Cały świat właśnie zaczął szukać takich możliwości.

– Pamiętajmy, że główne dotychczasowe wysiłki poszły na próby leczenia już pełnoobjawowego covid w warunkach szpitalnych. Niestety mamy tu nadal liczne niepowodzenia, wystarczy przejrzeć najnowszą literaturę i metaanalizy badań z różnymi specyfikami – tłumaczy neurolog.

Dlatego rozpoczęto projekt z użyciem amantadyny, która może działać ochronnie właśnie w tym najwcześniejszym okresie choroby, kiedy jeszcze nie doszło do uszkodzeń i inwazji wirusa na narządy i tkanki.

– Z wcześniejszych moich badań wynikało, że lek wchłania się do ośrodkowego układu nerwowego i pobudza układy przekaźnikowe w mózgu, a także ma działanie przeciwzapalne, co może być korzystne w momencie właśnie inwazji wirusa – wyjaśnia prof. Konrad Rejdak.

– Zaobserwowałem po prostu, że chorzy z covid, którzy brali amantadynę z przyczyn neurologicznych, przechodzili łagodnie tę infekcję, mimo że byli zagrożeni ciężkim jej przebiegiem – stwierdza neurolog z lubelskiego szpitala.

Podstawą dowody naukowe

Jak zaznacza specjalista, opublikowany na początku zeszłego roku raport kliniczny dotyczący tej kwestii był pierwszy na świecie. Stąd wniosek do ABM o grant na takie badania. Udało się uzyskać w końcu wszystkie zgody i można było rozpocząć część kliniczną.

– Absolutnie jednak nie rekomenduję, aby pacjenci leczyli się sami, dowody naukowe muszą być podstawą rekomendacji leczniczych, więc trzeba być bardzo ostrożnym i nie ignorować innych zaleceń, aby nie dopuścić do zaawansowania choroby – podkreśla prof. Konrad Rejdak.

Zaznacza przy tym jednak, że wiele leków jest zapisywanych poza wskazaniami – opiera się to na skumulowanych dowodach naukowych oraz decyzji lekarza i pacjenta o zastosowaniu danego leku.

źródło: rynekzdrowia.pl