Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom dodało Polskę na listę krajów wysokiego ryzyka zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Eksperci alarmują, że mamy obecnie “falę widmo”, ponieważ ze statystyk Ministerstwa Zdrowia wynika, że zakażeń w naszym kraju jest zdecydowanie mniej niż innych krajach Europy, gdzie dziennie stwierdza się kilkadziesiąt przypadków COVID-19. Tymczasem badania ścieków i liczba sprzedanych testów wyraźnie dowodzą, że zmagamy się z podobną liczbą zakażeń. Czy możliwość szczepienia czwartą dawką dla wybranych grup jest wystarczającym zabezpieczeniem przed kolejną falą?
1. Polska państwem wysokiego ryzyka zakażenia SARS-CoV-2
Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom dodało do listy państw wysokiego ryzyka zakażenia wirusem SARS-CoV-2 sześć nowych krajów. Trzeci, czyli najwyższy poziom ryzyka, zdaniem Amerykanów istnieje od tego tygodnia w Polsce oraz:
Bangladeszu,
Bośni i Hercegowinie,
Salwadorze,
Fidżi,
Hondurasie.
W poniedziałek @CDCgov dodało 6 nowych państw na listę wysokiego ryzyka zakażenia wirusem SARS-COV-2
Poziom 3 otrzymały kolejno:
• Bangladesz
• Bośnia i Hercegowina
• Salwador
• Fidżi
• Honduras
• Polska
Dziwne, przecież u nas zakażeń “nie ma”https://t.co/cGlnpBx40E
— Łukasz Pietrzak (@lpietrzak20) July 27, 2022
Jak argumentuje CDC, wymienione miejsca w ciągu ostatnich dni miały ponad 100 przypadków zakażeń koronawirusem na 100 tys. mieszkańców. Wcześniej na listę trafiły także inne państwa Europy m.in. Francja, Niemcy, Grecja, Włochy czy Portugalia.Dodanie Polski do listy dla wielu rodaków może być zadziwiające, ponieważ wedle komunikatów przekazywanych przez Ministerstwo Zdrowia wzrosty są, ale nie na tyle duże, by reagować chociażby powrotem do masowego testowania. Lekarze alarmują zaś, że od kilku tygodni pacjentów z koronawirusem przybywa w całym kraju, a masowe testy pozwoliłyby poznać rzeczywiste rozmiary szóstej fali.
“Wszędzie wokół COVID. Miejscowość nad Bałtykiem. Pani Farmaceutka z miejscowej apteki twierdzi, że nigdy od początku pandemii nie sprzedała tylu testów. Nieoficjalnie, około 1/3 wyników dodatnich. Mamy więc szybko narastającą “falę widmo”, bo według oficjalnych statystyk – spokój” – pisze na Twitterze dr Paweł Grzesiowski. Dwa równoległe światy: oficjalnie w systemie 14tys testów dziennie, ok. 3-5tys zakażeń; poza systemem 40tys testów dziennie kupowanych w aptekach, ok. 20-30tys zakażeń, a w rzeczywistości 100-150tys. Letnia fala zakażeń jak w połowie stycznia’22, co potwierdzają badania ścieków
— Pawel Grzesiowski (@grzesiowski_p) July 28, 2022
Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej we Wrocławiu, dodaje, że tylko w aptekach dziennie sprzedaje się ponad 40 tys. testów na koronawirusa do wykonania samodzielnie w domu. Niestety wyniki tych testów nigdy nie trafią do oficjalnych statystyk, stąd realny wzrost zakażeń pozostanie mocno niedoszacowany.Na kolejną falę zachorowań COVID-19 wskazuje także monitoring ścieków. Zdaniem epidemiologów tego typu badania są obiektywnym źródłem informacji, niezależnym od skali testowania. Koronawirus w kale osoby zakażonej jest bowiem obecny nawet do siedmiu dni przed wystąpieniem objawów chorobowych. Badania monitorujące poziom koronawirusa w ściekach prowadzono m.in. w Lublinie i Poznaniu.
BA.5 skutecznie się rozprzestrzenia. Oto ostatnie wyniki badania ścieków w Poznaniu pod katem obecności materiału genetycznego SC2 na dzień 22 lipca 2022 r. Widać wyraźny wzrost. pic.twitter.com/JvLXpd2GOy
— Agnieszka Szuster-Ciesielska (@AgnieszkaSzust3) July 27, 2022
Najnowsze dane z Poznania jasno wskazują, że spadek zachorowań w porównaniu do ubiegłej fali jest widoczny jedynie w raportach MZ. Aktualnie bowiem poziom stężenia wirusa w ściekach jest ponad trzy razy większy od notowanego w okresach, gdy wyłapywaliśmy ponad 20 tys. przypadków dziennie w grudniu.
“Gdybyśmy dzisiaj zachowali ten sam poziom skuteczności testowania, prawdopodobnie obserwowalibyśmy liczby proporcjonalnie większe, czyli grubo powyżej 50 000 przypadków. Zmierzony aktualnie poziom SARS-CoV-2 w ściekach jest najlepszym dowodem na to, że fala nie tylko Polski nie opuściła, ale się bardzo gwałtownie rozpędza, osiągając szczyty zbliżone do tych w krajach zachodnich, które przekroczyły 100 000 wykrywanych przypadków dziennie, bo nie zaniechały procedur masowego testowania” – piszą autorzy bloga naukowego “Defoliator”.- Z pewnością liczba rzeczywistych przypadków COVID-19 w kraju jest wyższa niż ta podawana w oficjalnych statystykach, ale masowe testowanie ani nie wyleczy, ani nie zabezpieczy pojedynczego człowieka. Oczywiście ono pozwalałoby na izolację tych ludzi, ale obecnie znacznie ważniejsza jest profilaktyka w postaci szczepień. Uważam, że jak najszybciej powinniśmy w Polsce umożliwić podawanie kolejnych dawek przypominających młodszym rocznikom, żeby mogły się zaszczepić przed sezonem jesiennym. Najlepiej, aby szczepienia tzw. drugim boosterem umożliwić wszystkim grupom wiekowym, które mogły przyjąć poprzednią dawkę. Tylko w ten sposób możemy się realnie na kilka miesięcy zabezpieczyć przed zakażeniem i minimalizować ryzyko ciężkiego przebiegu choroby i zgonu – komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie dr Marek Posobkiewicz, lekarz chorób wewnętrznych i były szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Lekarz podkreśla, że nie powinniśmy czekać w Polsce na kolejne rekomendacje Europejskiej Agencji Leków dotyczące grupy wiekowej, która może przyjąć kolejną dawkę, lecz raczej iść śladem chociażby Izraela. Zdaniem dr. Posobkiewicza błędem będzie też czekanie na zmodernizowaną wersję szczepionki i podawanie jej młodszym rocznikom dopiero wtedy, kiedy pojawi się na rynku. – Po pierwsze jesienią może nas czekać jeszcze większa fala zakażeń i wtedy będzie zbyt późno, by wyszczepić wszystkich w jednym okresie. Po drugie wirus cały czas mutuje. Jeśli ktoś myśli, że poczeka do jesieni na szczepionkę celowaną pod wariant Omikron i dopiero wtedy się zaszczepi, to może się mocno rozczarować. Może bowiem dojść do sytuacji, że kiedy szczepionka pojawi się na rynku, świat będzie zdominowany przez całkowicie nowy wariant. Wówczas to, czy przyjmiemy starszą, czy nowszą wersję szczepionki, nie będzie miało aż takiego znaczenia – przekonuje lekarz.
2. Wzrost hospitalizacji widoczny w statystykach
Szczepienie jest niezwykle ważne w kontekście ciężkiego przebiegu COVID-19, który coraz częściej dotyka Polaków. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika bowiem, że rośnie liczba pacjentów z COVID-19 w szpitalach. Jak zauważa analityk Wiesław Seweryn, jeszcze 29 czerwca wzrost hospitalizacji oszacowano na 17 proc., natomiast dane z 27 lipca pokazują, że wzrósł on do 62 proc. W środę Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że 28 lipca potwierdzono 3514 zakażeń koronawirusem, w tym 551 ponownych. Zmarło 12 osób z COVID-19. Wzrost hospitalizacji wywołanych wariantem BA.5 potwierdzają najnowsze badania duńskich naukowców z Statens Serum Institut opublikowane na łamach “The Lancet”. Analiza ryzyka hospitalizacji pokazuje, że biorąc pod uwagę wiek i okres zakażenia, BA.5 prowadzi do relatywnie większej liczby hospitalizacji niż BA.2 (od 16 do 124 proc.), co wskazuje, że wariant ten jest groźniejszy. W dalszym ciągu jednak u większości zakażonych powoduje łagodniejszy przebieg niż Delta.
– Na najcięższe zachorowania w dalszym ciągu najbardziej narażone są osoby, które ani nie przechorowały COVID-19, ani się nie zaszczepiły. Poza tym są to osoby z upośledzonym układem odpornościowym, ciężką niewydolnością krążenia oraz niewydolnością oddechową. Ich organizm z zakażeniem SARS-CoV-2 po prostu sobie nie poradzi. Na ciężki przebieg choroby narażeni są też pacjenci onkologiczni, po transplantacji narządów czy z chorobami autoimmunologicznymi. Te osoby kwalifikują się już do podania piątej dawki szczepionki i miałem takich pacjentów, którym już została ona podana. Tym ludziom szczepionka ratuje życie – stwierdza dr Posobkiewicz.28 lipca odbyła się konferencja Ministerstwa Zdrowia, na której szef resortu zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że jeśli liczba hospitalizacji pod koniec sierpnia będzie wzrastać, niewykluczone, że jesienią powróci obowiązek zakrywania nosa i ust. Póki co nie planuje jednak żadnych zmian.
– Jeżeli będziemy widzieli niepokojące sygnały, mówię tu przede wszystkim o liczbie hospitalizacji, to będziemy podejmowali (decyzje). Jest też pewne ryzyko, że we wrześniu może się szybko pojawić wzmocnienie impulsów do zwiększenia zakażeń: dzieci wracają do szkoły, mamy powroty do pracy, więcej czasu przebywamy w zamkniętych przestrzeniach. Wtedy będziemy się zastanawiali w zależności od tego, jaki ten poziom pod koniec sierpnia będzie, czy jakichś regulacji, chociażby dotyczących maseczek w środkach transportu, we wrześniu nie stosować – powiedział minister.
źródło: abczdrowie.pl