Minister zdrowia zapowiedział, że nie przedłuży umów z 70 placówkami POZ, w których udział teleporad wyniósł ponad 90 proc. Lekarze rodzinni są oburzeni.
Ministerstwo Zdrowia rozpaczliwie szuka wytłumaczenia dla nadumieralności pacjentów w okresie pandemii – mówi Jacek Krajewski
Trzeba wskazać winnego, a tym winnym będzie teleporada – oburza się szef Porozumienia Zielonogórskiego
Dodaje: – Ministerstwo nie chce mówić o wydawanych poleceniach odwoływania zabiegów planowych, o odraczaniu leczenia onkologicznego i kardiochirurgicznego, o braku karetek

– Nie przedłużając umów z podmiotami podstawowej opieki zdrowotnej z powodu dużego odsetka teleporad, minister zdrowia zwalnia z pracy lekarzy bez wysłuchania racji drugiej strony, pozbawia pacjentów opieki, a ponadto „przykrywa” nieudolne decyzje, które doprowadziły do zwiększenia śmiertelności w Polsce – uważają lekarze Porozumienia Zielonogórskiego, oburzeni decyzjami ministra Adama Niedzielskiego.

Podczas środowej (23 czerwca) konferencji prasowej w Zielonej Górze minister oznajmił, że nie przedłuży umów z 70 placówkami podstawowej opieki zdrowotnej, w których udział teleporad wyniósł ponad 90 proc. Oburzyło to środowisko lekarzy rodzinnych w całej Polsce.
Przychodnie zostają ukarane bez wcześniejszych kontroli

Wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki podkreśla, że przychodnie zostają ukarane bez wcześniejszych kontroli czy pouczeń, a także uważa, że ta decyzja jest niejako zasłoną dymną dla innych problemów systemu ochrony zdrowia.

– Ministerstwo Zdrowia rozpaczliwie szuka wytłumaczenia dla nadumieralności pacjentów w okresie pandemii. Nie mówimy tu o chorych na COVID-19, tylko o pacjentach, którzy nie mieli szans na rozpoczęcie lub kontynuację leczenia różnych innych chorób. Ministerstwo nie chce mówić o wydawanych poleceniach odwoływania zabiegów planowych, o odraczaniu leczenia onkologicznego i kardiochirurgicznego, o braku karetek, o braku anestezjologów, o zamkniętych na cztery spusty poradniach specjalistycznych – mówi Jacek Krajewski, prezes PZ.
Dodaje: – Niewygodnie jest mówić o wszystkich tych kumulujących się od lat niedociągnięciach, które pandemia bezlitośnie obnażyła. Trzeba wskazać winnego, a tym winnym będzie teleporada. A skoro jest wina to musi być kara więc odstrzelimy dla przykładu kilkadziesiąt przychodni. Tylko pacjentom nie będzie do śmiechu.

Krajewski wskazuje, że już dzisiaj w wielu miejscach do jednego lekarza zapisanych jest 4-5 tysięcy pacjentów. Są takie gminy gdzie lekarzy nie ma wcale, gdzie wójt oferuje godziwą płacę i mieszkanie, a chętnych nie widać.

– Oburzający jest też fakt niezbadania przyczyn dużej liczby udzielonych teleporad w karanych przychodniach. Wśród ofiar tej nieprzemyślanej decyzji są lekarze, którzy np. przyjmowali pacjentów zdalnie po zabiegu chirurgicznym, zamiast pójść na zwolnienie – zaznacza szef PZ.Lista kozłów ofiarnych

Kilka takich przykładów z Pomorza wylicza Andrzej Zapaśnik, szef dużej przychodni i ekspert Porozumienia Zielonogórskiego: – Lekarz rodzinny urodzony w 1944 r., po operacji w kwietniu br., po czterech dniach wrócił do pracy, pomimo przysługującego miesięcznego zwolnienia – informuje Zapaśnik. – Skończyło się bolesnym upadkiem ze schodów w drodze do pracy. Pracuje sam, ma ok. 1700 pacjentów, w większości starszych, których prowadzi od ponad 20 lat.

Kolejna ofiara decyzji ministra to przychodnia, do której jest zapisanych ok. 11 tys. pacjentów, prowadzona przez dwóch lekarzy, z których jeden w kwietniu przeszedł operację neurochirurgiczną, kwalifikującą do ZLA na 2 miesiące. Pomimo tego po 5 dniach lekarz wrócił do przyjmowania pacjentów, realizując z domu teleporady. Każdy lekarz ma po 3000 pacjentów. Praktyka dodatkowo zatrudnia trzech innych lekarzy i wszyscy pracują na okrągło. Przyjmują od 50 do 70 pacjentów dziennie.

Wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki dodaje, że teleporada jest świadczeniem gwarantowanym w podstawowej opiece zdrowotnej i dotychczas żaden dokument nie reguluje proporcji pomiędzy poradami stacjonarnymi i udzielanymi zdalnie. Jest to świadczenie, które zostało bardzo dobrze przyjęte przez pacjentów. W badaniu sondażowym przeprowadzonym przez niezależną pracownię na grupie 1000 dorosłych Polaków zdecydowana większość pozytywnie oceniła tą możliwość kontaktu z lekarzem. Kolejna kwestia to sytuacja kadrowa.Tak rząd nam podziękował

– Blisko 2/5 lekarzy POZ jest w wieku emerytalnym. I w tej sytuacji minister oświadcza, że nie przedłuży umów czyli de facto zwolni z pracy kilkuset lekarzy. Czy ktoś się zastanawia, co się stanie z ich pacjentami? – pyta Pacholicki.

– Nieudolni urzędnicy z MZ oraz NFZ, autorzy kontrowersyjnych decyzji o obostrzeniach kiedy nie trzeba oraz luzowania w kluczowych momentach rozwoju pandemii, znaleźli “kozła ofiarnego” zwiększonej śmiertelności społeczeństwa w tym okresie w lekarzach POZ – ocenia Jarosław Kowalski, wiceprezes lubuskiego PZ.

– I tak oto dostaliśmy „podziękowanie”, m.in. za poświęcenie i śmierć naszych kolegów podczas pandemii, za gigantyczną pracę badania, typowania i kierowania na miliony wymazów połączonych pacjentów, z którymi niejednokrotnie stykaliśmy się bezpośrednio. A przede wszystkim za to, że przez pewien czas byliśmy jedyną strukturą służby zdrowia dostępną dla pacjentów w czasie pandemii, przy jednoimiennych, zamkniętych dla pacjentów szpitalach i pozamykanych gabinetach specjalistycznych – stwierdza Jarosław Kowalski.

źródło: rynek zdrowia.pl