Do końca lipca resort zdrowia ma zdecydować, kiedy osoby po 60. roku życia otrzymają czwartą dawkę szczepionki przeciw COVID-19. Dr Paweł Grzesiowski nie ukrywa, że taka decyzja powinna zapaść wcześniej, zwłaszcza że pojawiła się już rekomendacja EMA w tej sprawie. – W tej chwili brak takiej rekomendacji jest zaniedbaniem, bo tych ludzi można byłoby już szczepić. Zwłaszcza że codziennie dzwonią do nas tabuny pacjentów z pytaniem, czy mogą przyjąć kolejną dawkę szczepionki – przyznaje ekspert.
1. Decyzja o podaniu czwartej dawki do końca lipca
Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) i Europejska Agencja Leków (EMA) zaleciły w poniedziałek 11 lipca rozważenie drugiej dawki przypominającej szczepionek przeciw COVID-19 u osób w wieku od 60 do 79 lat i osób ze schorzeniami narażającymi je na wysokie ryzyko ciężkiej choroby.Minister Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej odniósł się do decyzji EMA i stwierdził, że “w zasadzie sankcjonuje część ruchów, które już zostały przez kraje wykonane”. – Mówię tutaj o szczepieniu seniorów i szczepieniu osób z upośledzonym systemem immunologicznym – powiedział.
Kiedy czwartą dawkę dostaną Polacy po 60. roku życia? Niedzielski przypomniał, że na razie dostają ją seniorzy powyżej 80. roku życia.
– W związku z tym, patrząc na spójność z komunikatem EMA, pozostaje ta grupa w wieku od 60. do 79. roku życia, i chciałbym powiedzieć, że decyzje dotyczącą tej grupy do końca lipca ogłosimy – zapowiedział Niedzielski.
Ze słów ministra Niedzielskiego wynika, że decyzja w sprawie szczepionek wcale nie musi być pozytywna i nie ma pewności, że osoby między 60. a 79. rokiem życia będą mogły się wkrótce zaszczepić. Jak twierdzi szef resortu zdrowia, w dalszym ciągu nie wiadomo, kiedy szczepionki zostaną zmodyfikowane pod nowe podwarianty Omikrona – BA.4 i BA.5. – Mamy pewnego rodzaju wątpliwości dotyczące tego, że jeżeli pojawi się szybko nowa szczepionka, taka, która oferuje większe możliwości, bo jest przystosowana do nowego wariantu, to szczepienie w tym okresie, tuż przed pojawieniem się tego zmodyfikowanego boostera, może powodować, że ten zmodyfikowany booster nie będzie dostępny, bo musi być odstęp między szczepieniami. […] Chcemy rozważyć wszystkie za i przeciw. Na ile też inne środki, chociażby w postaci DDM (dystans, dezynfekcja, maseczka – przyp.red.), mogą ochronić naszą populację seniorów, w tym również powyżej 60. roku życia – zaznaczył.
W podobnym tonie przed paroma dniami wypowiadał się rzecznik zdrowia Wojciech Andrusiewicz, który stwierdził wprost, że w Polsce “czekamy” na dostawę unowocześnionych szczepionek. – W tej chwili tę dawkę od 60. roku życia będą podawały te państwa, w których ta fala zakażeń osiąga szczyt, bądź do tego szczytu się zbliża – tłumaczył Wojciech Andrusiewicz. – My czekamy na to, aż obaj główni producenci szczepionek we wrześniu wypuszczą szczepionkę celowaną w Omikron. Mamy zapewnienie, że zarówno koncern Pfizer, jak i Moderna powinny już mieć szczepionki celowane na Omikron. Wówczas zapewne my wydamy zalecenia co do szczepienia drugim boosterem, czyli czwartą dawką – dodał.
2. Dr Grzesiowski: Doszło do zaniedbania
Dr Paweł Grzesiowski, immunolog i doradca Naczelnej Rady Lekarskiej ds. epidemiologii, nie pochwala postawy Ministerstwa Zdrowia i uważa, że decyzja o czwartej dawce powinna zapaść już kilka dni temu. Ekspert podkreśla, że szczepienia są kluczowe nie tylko w zahamowaniu obecnych wzrostów zakażeń, lecz także w ochronie przed ciężkim przebiegiem COVID-19, na który narażone są osoby po 60. roku życia.
Zwłaszcza że w przypadku wielu osób od przyjęcia boostera (pierwszej dawki przypominającej) mija już pięć miesięcy, a to oznacza, że ryzyko zakażenia koronawirusem wyraźnie rośnie. Tymczasem, większość takich osób mimo chęci nie ma możliwości przyjęcia kolejnej dawki.
– Europejska Agencja Leków kilka dni temu zaleciła podawanie drugiej dawki przypominającej osobom powyżej 60 r.ż., mimo to nasze Ministerstwo Zdrowia takiej rekomendacji nie wydało. W Polsce tzw. drugi booster mogą przyjąć jedynie osoby powyżej 80. roku życia oraz osoby ciężko chore na nowotwór. Efekt jest taki, że lekarze bez zalecenia Ministerstwa Zdrowia nie mogą wpisać pacjenta do systemu na kolejną dawkę. Chcąc to zrobić, działalibyśmy nielegalnie. Oczywiście lekarz może wziąć na siebie odpowiedzialność i zaszczepić osobę spoza tej grupy, ale działając w ten sposób, naraża się na konsekwencje podczas kontroli – stwierdza w rozmowie z WP abcZdrowie dr Grzesiowski. – Ministerstwo musi jasno zakomunikować, że wolno szczepić osoby po 60 roku życia oraz przewlekle chorych przeciwko COVID-19 czwartą dawką. W tej chwili brak takiej rekomendacji jest zaniedbaniem, bo tych ludzi można byłoby już szczepić. Zwłaszcza że codziennie dzwonią do nas tabuny pacjentów z pytaniem, czy mogą przyjąć kolejną dawkę szczepionki. My musimy ich odsyłać i tłumaczyć, że nie, ponieważ nie zapadła w tej sprawie decyzja Ministerstwa – podkreśla lekarz.
Dr Grzesiowski dodaje też, że szczepionki, które mogłyby wielu osobom ocalić życie, każdego dnia są wyrzucane z powodu skończonego terminu ważności.
3. Nadzór epidemiologiczny w Polsce niemal nie istnieje
Dr Grzesiowski dodaje, że decyzje o całkowitym zniesieniu obostrzeń pandemicznych, rezygnacji z wykonywania masowych testów oraz zaniechaniu nadzoru epidemiologicznego sprawiły, że nie ma już kontroli nad rozprzestrzenianiem się koronawirusa w Polsce. Konsekwencje takiej polityki zdrowotnej poniosą zarówno pacjenci, jak i placówki medyczne. Ci, którzy zachorują na COVID-19 nawet nie będą o tym wiedzieli, a co za tym idzie, nie podejmą właściwego leczenia, co dla wielu może skończyć się tragicznie. – Ucierpią zarówno pacjenci, jak i szpitale, bo już należy powiedzieć, że w niejednym szpitalu w Polsce wybuchło ognisko COVID-19, ponieważ przyjęto pacjenta na oddział ogólny bez wcześniejszego testowania. Jako że wirus przenosi się drogą kropelkową, nie było problemu, aby przeniósł się na innych pacjentów. Ucierpi także system, ponieważ przez brak testów nie mamy wiarygodnych danych oraz materiału do sekwencjonowania próbek wirusa. Nie testując przesiewowo nie wiemy nawet, jaki wariant dociera do kraju i w jakim stopniu w nim krąży – tłumaczy dr Paweł Grzesiowski.
– Przykładowo: w przeciągu ostatnich kilkunastu dni z Mazowsza wysłano zaledwie trzy próbki do sekwencjonowania, więc nasz nadzór epidemiologiczny jest śmieszny. Bo aby można było go traktować poważnie, musi się opierać na wiedzy. A my nie wiemy, jakie warianty rozprzestrzeniają się w kraju i ile osób jest zarażonych. Jesteśmy jak statek we mgle, który za chwile rozbije się o skałę – kończy ekspert.
źródło:portalabczdrowie.pl