Pensja profesora jest niższa niż wynagrodzenie pielęgniarki z tytułem magistra, a salowa zarabia więcej niż początkujący nauczyciel – zauważa serwis prawo.pl i ocenia, że źródłem “płacowych paradoksów” jest chaotyczna legislacja związana głównie z tzw. gaszeniem pożarów.

Jak czytamy w piątkowym (17 marca) artykule serwisu prawo.pl, salowa lub noszowy, czyli pracownik działalności podstawowej (wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem poniżej średniego), od lipca 2022 r. powinien – zgodnie z ustawą o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników podmiotów leczniczych – zarabiać minimum 3680,64 zł brutto. W lipcu 2023 r. jego pensja minimalna wyniesie 4125 zł brutto.Źródło: Oznacza to, że minimalne wynagrodzenie salowej jest obecnie niemal równe wynagrodzeniu zasadniczemu nauczyciela z tytułem magistra z przygotowaniem pedagogicznym – według opublikowanej niedawno nowelizacji rozporządzenia, to 3690 złotych – a od lipca salowa może zarobić nawet więcej od niego” – zauważa serwis.

W teście Katarzyny Nocuń Moniki Sewastianowicz czytamy, że “to nie koniec paradoksów wynagrodzeń w budżetówce”.

Profesor publicznej uczelni od stycznia 2023 r. zarabia (minimalne wynagrodzenie zasadnicze) 7210 zł brutto, czyli o prawie tysiąc złotych mniej niż pielęgniarka z tytułem magistra ze specjalizacją (minimalne wynagrodzenie jakie otrzyma 1 lipca 2023 to: 8186,53 zł brutto). Jeszcze gorzej w tym zestawieniu przedstawiają się minimalne wynagrodzenia: profesora uczelni – 5 984,3 zł, adiunkta – 5 263,3 zł i pozostałych nauczycieli akademickich – 3 605 zł.

Krystian Krasowski, prezes Ogólnopolskiego Międzyzakładowego Związku Zawodowego Personelu Pomocniczego w Ochronie Zdrowia tłumaczy w serwisie, że praca salowej jest pracą fizyczną i to praca w nocy, w święta, dlatego ciężko ocenić, jakiej wysokości pensje minimalne byłyby sprawiedliwe. – Obie te grupy zawodowe powinny być docenione – mówi.

źródło: puls medycyny.pl