Niebawem każdy budynek w Polsce będzie posiadał własną klasę energetyczną na wzór tych ze sprzętu AGD. Ministerstwo rozwoju właśnie pracuje nad nowymi przepisami w tej sprawie. Zbiega się to z czwartkową decyzją KE, która wstępnie postanowiła, że od 2028 roku wszystkie nowe budynki w Unii będą musiały być zeroemisyjne. To oznacza prawdziwą rewolucję.Niedawno napisaliśmy, że transformacja energetyczna w całej Unii mocno przyspiesza. Jest to teraz jeden z najbardziej dyskutowanych wątków w Brukseli. Tymczasem w Polsce na razie jest na ten temat cicho. Za chwilę może się to jednak zmienić. Wszystko przez poprawkę przegłosowaną właśnie w Komisji Europejskiej. O co chodzi?
Komisja decyduje o przyszłości budownictwa w Europie
W czwartek 9 lutego podczas głosowania nad zmianą tzw. dyrektywy EPBD dotyczącej budynków Komisja Europejska wstępnie zadecydowała, że od 2026 roku wszystkie nowe budynki publiczne będą zeroemisyjne, a wszystkie pozostałe od 2028 roku.
Dodatkowo świadectwa charakterystyki energetycznej budynków mają stać się standardem, podobnie jak klasy energetyczne. Już za miesiąc zmianami w dyrektywie budynkowej ma zająć się Parlament Europejski, kolejnym etapem będą ustalenia z Radą UE.To przyspieszenie w segmencie nieruchomości dotyczy też Polski. Ministerstwo rozwoju rozpoczęło niedawno konsultacje dotyczące wprowadzenia w życie kolejnych zmian, dotyczących m.in. klas energetycznych dla budynków. Zgodnie z nimi, każdy budynek będzie musiał się w praktyce “legitymizować” energetycznym paszportem.
Nadchodzi budynkowa rewolucja. Każdy budynek będzie klasyfikowany w skali od A do G
Rząd spieszy się z wprowadzaniem nowych regulacji, ponieważ konsultacje dotyczące tych propozycji mają potrwać tylko do 28 lutego.
Co się zmieni, gdy wejdą w życie? Zgodnie z nimi, każdy budynek będzie musiał posiadać dokument, w którym znajdzie się świadectwo energetyczne nieruchomości oraz informacja do jakiej klasy energetycznej należy. Wszystko ma być na wzór oznakowania sprzętu AGD, dotyczącego klas zużycia energii, w skali od A do G.Co jest istotne, przynależność nieruchomości do poszczególnych klas będzie zależeć zarówno od poziomu rocznego zużycia energii dla danego budynku, jak i skali emitowanych przez niego zanieczyszczeń. Ważne jest również to, że osobno będą klasyfikowane domy jednorodzinne, budynki wielorodzinne, czy użyteczności publicznej, jak i gospodarcze.
Eksperci nie mają wątpliwości, że efektem wejścia w życie nowych regulacji będzie prawdziwa budynkowa rewolucja. Ten proces rozpoczął się już w innych krajach UE, ale jak dotąd do Polski jeszcze nie dotarł.
– We Włoszech każde ogłoszenie o sprzedaży mieszkania lub domu opatrzone jest informacją o jego klasie energetycznej, która powiadamia o tym, ile dany budynek zużywa rocznie kilowatogodzin energii. Kupując taką nieruchomość, dostajesz prostą informację, jak na nowym sprzęcie, który nabywamy – mówi money.pl Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.Jego zdaniem rezultatem wejścia w życie nowych przepisów będzie również całkowita zmiana myślenia o nieruchomości, co w efekcie przełoży się na niższe rachunki za energię. – To normalne, że kupując mieszkanie lub dom, będziemy chcieli wiedzieć, ile nas będzie kosztować ich utrzymanie, zwłaszcza że koszty utrzymania nieruchomości są z reguły stałe i mają istotną pozycję w domowym budżecie – wyjaśnia Siergiej.
Od 2028 roku będzie obowiązek montowania fotowoltaiki na nowych domach?
Eksperci nie mają wątpliwości, że wejście w życie zweryfikuje rynek nieruchomości. Klasyfikacja budynków będzie trochę przypominać stopnie w szkole. W praktyce nikt nie chce mieć jednak najgorszych ocen.
Tomasz Narkun, analityk rynku nieruchomości podsumował to dosadnie na Twitterze. “Marzysz o G-klasie? Wkrótce możesz ją otrzymać. W nowych certyfikatach będzie ocena twojego budynku i wymagania, jakie będzie musiał spełnić, aby go dostosować do nowych realiów. Wielka fala renowacji i paszporty renowacji przed nami. Ważna będzie emisja pyłów i CO2 przez budynek” – napisał.Jednak w praktyce nie wszystkie budynki będą musiały od razu spełniać standardy klasy A lub B.
Na ostatnim posiedzeniu KE padła propozycja wprowadzenia minimalnych norm dotyczących charakterystyki energetycznej budynków. Według tego stanowiska do 2030 roku już wybudowane budynki mieszkalne powinny osiągnąć klasę E, a do 2033 roku klasę D. W przypadku budynków niemieszkalnych i publicznych modernizacja powinna nastąpić jeszcze szybciej tj. odpowiednio do 2027 i 2030 roku.
To nie wszystko. KE opowiedziała się także m.in. za stopniowym wprowadzeniem od 2028 roku obowiązku montowania instalacji fotowoltaicznych na dachach nowych budynków. Europosłowie chcą też całkowitego odejścia od stosowania paliw kopalnych zarówno do ogrzewania nowych budynków, jak i tych, które będą podlegały renowacjom. Zgodnie z propozycjami KE ma to nastąpić najpóźniej do roku 2035 lub do 2040 roku, w zależności od ostatecznej decyzji KE, która jak wspomnieliśmy zapadnie już w marcu.
Dla rynku domów jednorodzinnych nowe przepisy będą wyzwaniem
Co nadchodzące zmiany oznaczają dla rynku nieruchomości? Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości uważa, że nadchodzą ciężkie czasy zwłaszcza dla budownictwa jednorodzinnego, związane z wyzwaniami związanymi m.in. z certyfikacją energetyczną.
– Obecnie duża część domów wystawianych na sprzedaż pochodzi z lat, gdy budowało się w innych technologiach czasem samodzielnie systemem gospodarczym z przeróżnych materiałów. Są to domy energochłonne i w związku z tym ich koszty utrzymania są wysokie. Szacuje, że po wprowadzenie obowiązku świadectw charakterystyki energetycznej, ułomność energetyczna ujrzy światło dzienne i będzie problem z ich sprzedażą. Spodziewam się dużych spadków cen, chyba że właściciele przeprowadzą przed sprzedażą termomodernizację – ocenia.W tym kontekście warto przypomnieć, że Rada Ministrów przyjęła już rok temu Długoterminową Strategię Renowacji Budynków (DSRB).
Na potrzeby jej opracowania dokonano przeglądu wszystkich budynków w Polsce zarówno publicznych, jak i prywatnych. Wynika z niego, że w Polsce znajduje się 14,2 mln budynków, z czego niemal 40 proc. to budynki mieszkalne jednorodzinne.
– Znaczna część budynków cechuje się niską efektywnością energetyczną i w kolejnych latach będzie wymagała termomodernizacji – informuje ministerstwo.
Z danych resortu wynika, że w latach 2020-2030 zaplanowano termomodernizację dla 236 tys. budynków rocznie, w kolejnych latach 2030-2040 – 271 tys. budynków, w latach 2040-2050 – 244 tys. budynków. Łącznie w 2021-2050 – zostało zaplanowanych 7,5 mln termomodernizacji – czytamy na stronie ministerstwa.
Polsce brakuje długofalowej strategii termomodernizacyjnej
Jednak te dane budzą wątpliwości ekspertów. – Zastanawiam się, jak resort obliczył, że tyle budynków wymaga termomodernizacji? Jaka była metodologia? Kto to szacował i kiedy? Bo chyba resort nie sprawdzał tego na Google Maps? – pyta ironicznie przedstawiciel budowlanej branży, który woli nie wypowiadać się jednak pod nazwiskiem. Dodaje, że na ocenę skutków wprowadzenia nowych regulacji, które ostatnio zaproponowało ministerstwo jest niewiele czasu.
Tymczasem Paweł Kisiel prezes zarządu firmy Atlas uważa, że ostatnie zmiany idą raczej w dobrym kierunku. Jego zdaniem Polsce nadal jednak brakuje długofalowej strategii termomodernizacyjnej. – Rozpatruje się problem wycinkowo niż całościowo, przykładem tego jest choćby to, że waloryzując progi dochodowe i dotacje w ramach programu “Czyste powietrze”, kompletnie zapomniano np. o zwaloryzowaniu wysokości ulgi termomodernizacyjnej w innych przepisach – zauważa. Dodaje, że trend zmierzający do termomodernizacji budynków w krajach UE będzie rósł. – Nie zdziwię się, jeśli w perspektywie najbliższych lat pojawią się np. rozwiązania typu certyfikaty emisyjne i określone podatki związane z emisyjnością budynków. Kto nie zdąży z ograniczeniem zużycia energii, ten prawdopodobnie będzie się musiał liczyć ze zwiększonym obciążeniem podatkowym – ocenia.
Na razie jednak zamiast obciążeń podatkowych właściciele energooszczędnych i pasywnych domów w Europie mogą spodziewać się zachęt i bonusów. Na przykład we Włoszech właściciel nieruchomości może liczyć na odliczenie od podatku dochodowego od 50 do nawet 75 proc. Dochodzą do tego specjalne premie za przeprowadzenie remontu i zielone kredyty hipoteczne, czyli nisko oprocentowane pożyczki na budowę lub zakup ekologicznego domu.
Transformacja w Europie będzie przyspieszać
Nie wszyscy będą jednak w stanie udźwignąć kosztów termomodernizacji lub remontu. Powraca więc pytanie, co się stanie z nieruchomościami, których właścicieli nie będzie na to stać.
– Aby fala renowacji odniosła sukces, kluczowe będzie wdrożenie przez rząd mechanizmów wsparcia. Pomocne będą środki unijne, których ogromna część zarówno z KPO, jak i z funduszy regionalnych ma wspierać efektywność energetyczną i zieloną transformację. Od 2026 r. pojawi się kolejne źródło finansowania — Społeczny Fundusz Klimatyczny. Tylko w KPO są zarezerwowane unijne środki dla Polski na współfinansowanie prawie 800 tys. nowych źródeł ciepła oraz termomodernizacji 700 tys. domów i mieszkań do 2026 roku – informuje Paweł Wróbel, ekspert ds. regulacji UE z PORT PC.Z kolei Joanna Flisowska, analityczka Instytutu Reform podkreśla, że najnowsze zmiany wprowadzone w dyrektywie budynkowej oznaczają dla państw członkowskich konieczność stworzenia systemu wsparcia, który doprowadzi do modernizacji budynków o najniższym standardzie energetycznym, nazywanych często tzw. wampirami energetycznymi.
– Ostatnie głosowanie w komisji Parlamentu Europejskiego, to jasny sygnał, że transformacja w kierunku zeroemisyjnej gospodarki w Europie będzie przyspieszać. Modernizacja budynków staje się więc jednym z kluczowych wyzwań kolejnych lat, ale przyniesie to korzyści nie tylko dla klimatu, ale również dla domowych budżetów – podsumowuje.
źródło: money.pl