W Polsce utrzymuje się duże zróżnicowanie regionalne pod względem długości życia. W przypadku mężczyzn ta dysproporcja sięga prawie 8 lat. Według danych NIZP-PZH za lata 2016-2018, najdłużej żyje statystyczny mieszkaniec Sopotu (78,1 lat), a najkrócej – powiatu nidzickiego (70,3). Eksperci wskazują na cały łańcuch przyczyn tego stanu rzeczy.
– Wśród kobiet kobiet ta różnica jest jest mniejsza i wynosi 5,4 lat. Między 2016 a 2018 rokiem najdłuższym życiem cieszyły się mieszkanki Tarnobrzega (84,3), a najmniejszą długość życia pań odnotowano w Chorzowie – 78,9 lat – informował w ubiegłym roku prof. Bogdan Wojtyniak, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny.
Jakie są więc kluczowe czynniki wpływające na wciąż duże, geograficzne nierówności w zdrowiu w naszym kraju?
Nadal dźwigamy smutny spadek po transformacji
– Wykładnikiem wykluczenia w ochronie zdrowia nie musi być wyłącznie status ekonomiczny. Wiemy, że przy niedoborach kadr i problemach naszego systemu często tzw. kapitał kulturowy, czyli mówiąc mniej dyplomatycznie – znajomość odpowiednich osób, aby przeskoczyć kolejkę, jest ważniejsza niż pieniądze – mówi Maria Libura*, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum UWM.
Zwraca uwagę, że w analizach dotyczących m.in. długości życia Polaków widać skutki transformacji ustrojowej początku lat 90: – Tam, gdzie likwidowano duże zakłady pracy, między innym w województwach łódzkim czy zachodniomorskim, tam zabrakło też pomostu do nowej rzeczywistości. W tych właśnie regionach widać też większe wykluczenie mieszkańców, także dotyczące zdrowia. To smutny “spadek” po transformacji, o którym niechętnie mówimy – podkreśla ekspertka.
W jej opinii obraz nierówności w zdrowiu jest „żywym obrazem podziałów społecznych utrwalanych kolejnymi dekadami ślepej na te właśnie kwestie zróżnicowania polityki zdrowotnej i społecznej”.
– Kolejne reformy ochrony zdrowia są tworzone w duchu elitaryzmu, przez ekspertów z klasy średniej i wyższej, główne z perspektywy ich własnych potrzeb. To wielki problem, bo w ten sposób poprawiamy standardy opieki zdrowotnej przede wszystkim w dużych miastach, zapominając o tym, że trzeba dokładnie zbadać sytuację mieszkańców z obszarów najbardziej wykluczonych – zaznaczyła Maria Libura.
Co dziesiąte gospodarstwo domowe w Polsce nie ma własnej łazienki
Wskazuje, że z brytyjskich badań dotyczących wpływu transformacji ustrojowej na zdrowie społeczeństw krajów Europy Środkowo-Wschodniej wynika, że tam, gdzie zabrakło programów pomocowych dla grup, którym odebrano wcześniejsze formy m.in. życia zawodowego, nierówności społeczne i zdrowotne w zasadzie ciągną się do dzisiaj. – Tymczasem obecnie nie powinno być już żadnego uzasadnienia, by np. mieszkaniec Warmii żył krócej niż mieszkaniec Warszawy – konkluduje Maria Libura.
Wnioski ze przywołanych brytyjskich badań potwierdzają polskie analizy. – Sprawdzaliśmy, jak zmieniały się nierówności w zdrowiu (w tym długość życia) w poszczególnych regionach Polski. Okazuje się, że stan z początku lat 90. jest utrwalany, nie mamy sukcesywnie zaznaczających się trendów poprawy w tej materii – przyznaje Rafał Halik z Zakładu Monitorowania i Analiz Stanu Zdrowia Ludności NIZP-PZH.
– Kolejnym stwierdzonym przez nas zjawiskiem są korelacje pomiędzy między stanem zdrowia a czynnikami społecznymi, w tym warunkami mieszkaniowym. Przypomnę, że w Polsce nadal prawie 10% gospodarstw domowych nie posiada osobnej, własnej łazienki – zaznaczył Halik.
Z kolei dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego wskazuje, że zarówno badania międzynarodowe, jaki krajowe potwierdzają, że determinantami nierówności w zdrowiu są m.in.: poziom wykształcenia i wynikający z niego status społeczno-ekonomiczny, co wiąże się z kolei np. określoną wiedzą o tym, jak funkcjonuje system ochrony zdrowi, a tym samym z umiejętnością poruszania się w tym systemie.
– Wydaje się, że nierówności w zdrowiu, które w Polsce zostały wręcz zamrożone – mimo nieustających zmian społecznych oraz gospodarczych – są, w moim odczuciu, w głównej mierze konsekwencją w pewnego centralistycznego modelu zarządzania ochroną zdrowia – mówi ekspertka.
Politycy nie reagują na niepokojące parametry
– Nadal nie reagujemy na parametry, które wręcz powinny nam nakazać szacowanie ryzyka nierówności i niedostosowania pewnych grup społecznych do efektywnego zarządzania swoim zdrowiem. Wynika to z faktu, że na planowanie, alokację środków finansowych i uruchamianie określonych świadczeń zdrowotnych nadal bardzo często patrzymy ze zbyt wysokiego poziomu, czyli z perspektywy krajowej lub wojewódzkiej – uważa dr Gałązka-Sobotka.
I dodaje: – Tymczasem wszelkie dane gromadzone m.in. przez NFZ, Ministerstwo Zdrowia wskazują. że istnieje bardzo silna korelacja między stanem rozwoju społeczno-gospodarczego danego regionu kraju a interwencjami medycznymi, jakie powinny być tam podejmowane.
– Powinniśmy zatem bardzo szybko identyfikować obszary, których mieszkańcy być może nie będą w stanie sami efektywnie zadbać o swoje zdrowie. W takich sytuacjach konieczne jest – zróżnicowane w zależności od potrzeb – skierowanie w te obszary odpowiednich interwencji oraz środków finansowych – tłumaczy ekonomistka.
– Niestety, w naszym systemie ochrony zdrowia dopiero od 2016 roku mapujemy potrzeby zdrowotne – przede wszystkim na podstawie świadczeń raportowanych do NFZ, ilustrujących zastany obraz całego systemu. Stąd mamy do czynienia z pewnym utrwalaniem różnic w zdrowiu, a nie z ich niwelowaniem – stwierdza ekspertka.
Zauważa jednocześnie, że mapy potrzeb zdrowotnych – przygotowane i publikowane przez Ministerstwo Zdrowia – są bardzo potrzebnym narzędziem w kształtowaniu polityki zdrowotnej. – Dowodzą chociażby, że mamy ogromne powiatowe biały plamy w dostępie do poradni specjalistycznych – zaznaczyła dr Małgorzata Gałązka-Sobotka podczas jednej z sesji V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online.
NFZ: liczby potwierdzają zróżnicowanie w zdrowiu
Filip Urbański, zastępca dyrektora Departamentu Analiz i Innowacji w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia przyznał podczas tej samej debaty, że NFZ widzi oczywiście regionalne różnicowanie w zdrowiu.
– To, że je zauważmy, wynika m.in. z dostępu do informacji o zdrowiu Polaków, które uzyskujemy właśnie dzięki centralizacji pozyskiwania takich danych. Duża w tym rola wojewódzkich oddziałów NFZ. Nie jest więc tak, że wszystko dzieje się na poziomie centralnym – podkreślał dyrektor Urbański nawiązując do wypowiedzi dr Gałązki-Sobotki o centralizacji zarządzania ochroną zdrowia w Polsce.
Wskazał, że województwem, w którym najwięcej osób korzysta ze świadczeń zdrowotnych w ramach publicznego, powszechnego ubezpieczenia, jest Łódzkie. – W 2019 roku aż 83 proc. mieszkańców Łódzkiego skorzystało z co najmniej jednego świadczenia finansowanego przez NFZ. Dla porównania – w woj. opolskim ten odsetek wyniósł w ubiegłym roku 74 proc., tak więc różnica jest naprawdę znaczna – informował Filip Urbański.
Podkreślał, że znacznie różnią się także średnie wartości refundowanych świadczeń opieki zdrowotnej w poszczególnych województwach. – W woj. mazowieckim średnia wartość świadczenia wyniosła w ubiegłym roku ok. 2900 zł, podczas gdy np. w woj. warmińsko-mazurskim ok. 2400 zł – podał przedstawiciel NFZ.
Odnosząc się do map potrzeb zdrowotnych Filip Urbański zaznaczył, że dane do tych dokumentów i analiz pochodzą przede wszystkim z NFZ.
Resort zdrowia: mapy są interaktywne i użyteczne
Jak zatem geograficzne nierówności w zdrowiu wyglądają w kontekście map potrzeb zdrowotnych? Jakie rozwiązania proponuje w tym zakresie Ministerstwo Zdrowia? Przypomnijmy, że 30 czerwca br. MZ opublikowało interaktywne aplikacje do map potrzeb zdrowotnych.
W rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl Jakub Adamski, dyrektor Departament Analiz i Strategii w Ministerstwie Zdrowia zwraca uwagę, że nowe, interaktywne mapy mają być użytecznym, nowoczesnym narzędziem dla decydentów, ekspertów i praktyków.
– Jedna z aplikacji, ważna szczególnie z perspektywy jednostek samorządu terytorialnego, dotyczy czynników ryzyka wybranych chorób i ich profilaktyki. Ta aplikacja będzie więc narzędziem znacznie ułatwiającym identyfikowanie różnych problemów zdrowotnych, którym powinniśmy przeciwdziałać, np. wdrażając określone programy profilaktyczne i angażując w te działania odpowiednie środki finansowe – mówi nam dyrektor Adamski.
I dodaje: – Użytkownicy zyskają dzięki tym nowym aplikacjom ważne, użyteczne narzędzie wskazujące regiony oraz dziedziny wymagające wzmocnienia kadrowego, w bliższej lub dalszej perspektywie czasowej.
Poznamy dokładne analizy dla każdego województwa
– W aplikacjach określany jest także stan sprzętu medycznego, nie tylko jego wiek, ale też częstość używania na danym obszarze, co jest bardzo istotne dla oceny „starzenia” się czy zużycia aparatury. To z kolei przekłada się na decyzje zakupowe, w tym również dotyczące aplikowania o dofinansowanie takich inwestycji – informuje Jakub Adamski.
Jeszcze w tym roku resort zdrowia przewiduje publikację nowej mapy potrzeb zdrowotnych, w odmiennej niż do tej pory formie. Jak wskazuje dyr. Adamski, jednym z nowych kierunków analiz jest wykorzystanie w nich oceny chorobowości (m.in. w poszczególnych regionach Polski), możliwej dzięki współpracy z Uniwersytetem Waszyngtońskim zapoczątkowanej przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
Badacze z tego amerykańskiego ośrodka (The Institute for Health Metrics and Evaluation, University of Washington, Seattle – przyp. red.) są autorami obszernego opracowania Global Burden of Disease, w ramach którego przygotowana została analiza dla Polski oraz każdego województwa. – Obecnie, wspólnie z urzędami wojewódzkimi, pracujemy nad wnioskami i rekomendacjami wynikającymi z map potrzeb zdrowotnych dla poszczególnych regionów – informuje nas Jakub Adamski.
Zdaniem ekspertów, dotychczasowy brak dostępu do przejrzystych i funkcjonalnych narzędzi służących korzystaniu z informacji zawartych w mapach potrzeb zdrowotnych, mógł stanowić jeden z powodów utrwalania nierówności w zdrowiu w Polsce. Czy politycy wykorzystają nowe mapy do niwelowania tych różnic, czas pokaże.
źródło: rynekzdrowia.pl