Jeszcze trzy lata temu na emeryturę “równo z dzwonkiem”, czyli zaraz po nabyciu uprawnień emerytalnych, przechodziło aż 88 proc. Polaków. W ubiegłym – pandemicznym roku – było to już tylko 62 proc. To oznacza, że grupa pozostających na rynku pracy osób powiększyła się aż trzykrotnie i to w bardzo krótkim czasie. Dlaczego Polacy wystraszyli się emerytur?Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że w 2020 r. na emeryturę przeszło dokładnie w wieku uprawniającym do emerytury 62,4 proc. Polaków. Dla porównania, w 2017 r. świadczenie z ZUS zaczęło pobierać natychmiast po otrzymaniu uprawnień aż 88,3 proc. osób. To oznacza, że liczba osób decydujących się na odłożenie w czasie przejścia na emeryturę w ostatnich trzech latach potroiła się. Co warte podkreślenia, większość osób, które odłożyły emeryturę “na później”, to kobiety.

Skąd taka gwałtowna zmiana trendów i to w okresie obejmującym kryzys i pandemię? Zdaniem Pawła Żebrowskiego, rzecznika ZUS, przyczyn tego zjawiska można upatrywać m.in. w tym, że Polacy mają coraz większą świadomość korzyści finansowych, jakie płyną z opóźnienia dezaktywizacji zawodowej.- Odczekanie z przejściem na emeryturę tylko roku, kontynuując pracę, pozwala otrzymać świadczenie wyższe nawet o 10-15 proc. Wynika to z opłacenia dodatkowych składek, ich waloryzacji oraz mniejszej liczby miesięcy życia na emeryturze przyjętej do obliczeń – przypomina rzecznik.

Według Pawła Żebrowskiego kluczową rolę w uświadamianiu Polakom, że dłuższa praca się opłaca, odegrali doradcy emerytalni, którzy pojawili się w placówkach ZUS właśnie w 2017 r., oraz kalkulatory emerytalne – programy internetowe, które pozwalają Polakom samodzielnie przeliczyć przyszłe świadczenie.
Rodzice pomagali zwolnionym w pandemii

A jak to zjawisko tłumaczą eksperci? Zdaniem Andrzeja Kubisiaka, zastępcy dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, gwałtowny przyrost osób, które po osiągnięciu wieku emerytalnego rezygnują z automatycznego przechodzenia na świadczenie, można wytłumaczyć na kilka sposobów.Pierwszy powód to demografia. Pokolenia, które przechodzą teraz na emeryturę, to roczniki z lat 60. ubiegłego wieku, zatem dość liczne, w których jest przewaga kobiet. Kobiety również mają niżej ustawiony wiek emerytalny, bo mogą pobierać świadczenie po ukończeniu 60. roku życia, stąd przewaga kobiet w statystykach ZUS.

Druga kwestia to pochodna demografii, czyli brak rąk do pracy objawiający się mniej lub silniej w poszczególnych sektorach gospodarki.

– Lata 2018 i 2019 były jedynymi z najlepszych lat na rynku pracy w całej naszej ostatniej trzydziestolatce. Mieliśmy bardzo niskie poziomy bezrobocia, powstawało bardzo dużo nowych miejsc pracy. W 2018 r. padł pod tym względem rekord – przypomina Andrzej Kubisiak i dodaje, że rynek był bardzo chłonny, było wiele wakatów, które trudno było obsadzić.Potem nastał pandemiczny kryzys, który uderzył najbardziej w ludzi młodych – pozamykano wiele branż, w których ci ludzie pracowali, często na niewiążących rodzajach umów cywilnoprawnych. Starsze pokolenia, chcąc czy nie, musiały uaktywnić się zawodowo, by utrzymać gospodarstwa domowe z bezrobotnymi, dorosłymi już dziećmi.

Zdaniem Andrzeja Kubisiaka, kryzys przyspieszył to, co i tak nieuchronnie nas czeka w przyszłości – większa aktywizacja zawodowa wśród seniorów.

– Dzisiejsi 60-latkowie to ludzie na ogół obeznani z technologiami cyfrowymi, którzy łatwo adaptują się do nowej rzeczywistości. Dlatego też są bardziej akceptowani przez pracodawców niż ich równolatkowie jeszcze 15-20 lat temu, którzy byli z rynku pracy wręcz siłą wypychani – przypomina ekspert. Dodaje, że wielu 60-latków w latach 90. budowało polski kapitalizm, zakładało firmy, których teraz nie chcą lub nie mają komu zostawić.Zadecydowały biedaemerytury, a nie kariera

Jednak wielu ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, jest przekonanych, że głównym motorem napędzającym zjawisko odkładania emerytury na później w Polsce, są bardzo niskie świadczenia emerytalne, które tych ludzi czekają, a przez to też niższy standard usług medycznych. Do tego dochodzi szalejąca drożyzna i dla wielu również zobowiązania kredytowe, które muszą spłacać.- Polacy mają stosunkowo niskie emerytury. Trudno się więc dziwić, że seniorzy, jeśli mogą, to pracują lub dorabiają do świadczenia – mówi Tomasz Kopiec, ekspert BCC ds. polityki senioralnej i zarządzania w ochronie zdrowia, prezes fundacji Systemu Aktywizacji Seniora.

Kopiec dodaje, że praca jest często tym, co ludzi trzyma przy życiu i w zdrowiu. – Rozwój intelektualny ma duży wpływ na stan zdrowia, dlatego świadomi i wyedukowani seniorzy chcą być aktywni jak najdłużej – ocenia ekspert.

Okazuje się, że z finansami seniorów jako grupy nie jest tak źle. Alicja Hamkało z Krajowego Rejestru Długów przesłała nam dane, z których wynika, że seniorzy są jedną z najmniej zadłużonych grup w Polsce, a ich zadłużenie w ostatnim czasie maleje.- Przez wiele lat zadłużenie najstarszych Polaków faktycznie cały czas rosło. Pod koniec listopada 2020 r. wynosiło ono aż 5,8 mld zł, co dawało aż 18 tys. zł długu średnio na każdego emeryta. Jedną z przyczyn tego zjawiska było zaciąganie przez nich zobowiązań na rzecz młodszych członków rodziny, głównie wnuków, którzy nie mieli zdolności kredytowej, za to olbrzymią potrzebę posiadania dóbr, na które nie było ich stać – mówi wprost Alicja Hamkało.

To się jednak bardzo zmieniło. – Najmłodsi Polacy, między innymi dzięki programowi 500+, który banki wliczały im do dochodu, osiągali już zdolność kredytową, więc przestawali korzystać z pomocy dziadków przy zaciąganiu zobowiązań – wyjaśnia ekspertka.Również Monika Fedorczuk, ekspertka rynku pracy z Konfederacji Lewiatan, podkreśla, że pokolenie dzisiejszych 60-latków jest bardziej asertywne i nie poświęca tyle swojego czasu rodzinie, ile starsze od nich generacje. – Dobrym przykładem może być tu rządowy program, który przewiduje wypłatę wynagrodzenia tym seniorom, którzy zechcą opiekować się swoimi wnuczętami – komentuje ekspertka.Według Fedorczuk, wielu seniorów w Polsce zrozumiało w końcu, że ich czas jest bardzo cenny.

źródło: money.pl